Tom 1 „Kresowej Atlantydy” był moi m pierwszym spotkaniem z profesorem Nicieją i już wiem na pewno, że nie ostatnim. Profesor od wielu lat zajmuje się dokumentowaniem przeszłości polskich Kresów Wschodnich i przybliżaniem losów ludzi, którzy tam żyli. W swej pracy naukowej koncentruje się na biografistyce, a swoistym podsumowaniem jego działalności badawczej są kolejne tomy „Kresowej Atlantydy”.
Nazwa tego kilkutomowego dzieła idealnie oddaje specyfikę Kresów. Ten świat już odszedł i nie wróci. Nie da się wrócić do tego, co było. Cokolwiek byśmy o tym myśleli, taka jest prawda. Ale możemy i powinniśmy pamiętać o tym, co tam wnieśli i pozostawili po sobie nasi przodkowie. Pamięć ma ogromną siłę, oddaje sprawiedliwość tym, którzy już nie mogą nic powiedzieć.
Autor podkreśla we wstępie, iż „Polska w wyniku układów jałtańsko-poczdamskich w roku 1945 została przesunięta na mapie Europy jak klocek około 250 km na zachód. (…) w wyniku tej operacji straciła wówczas prawie połowę swego terytorium sprzed wojny, tj. 177,8 tys. km kw. Z 388,6 tys. km kw. (czyli ok. 45,7%). Jako rekompensatę otrzymała 100,9 tys. km kw. Dawnego terytorium hitlerowskiej III Rzeszy. (…) Takiego rozmiaru i skali społecznych następstw II wojny światowej nie doświadczyło żadne zwycięskie państwo europejskie.” (s. 5-6) Tylko, czy po uświadomieniu sobie skali tych zmian możemy nadal uważać się za państwo zwycięskie?..
Profesor Nicieja prowadzi swą opowieść prezentując poszczególne miasta poprzez historię ich mieszkańców, lokalnych wydarzeń, które znalazły odzwierciedlenie w fotografiach i wspomnieniach. W tym tomie poznajemy Lwów, Stanisławów, Tarnopol, Brzeżany i Borysław.
Magia Lwowa i jego specyficzny klimat jest powszechnie znany. Nie dziwi więc, że opis miasta i ludzi zajmuje najwięcej miejsca. To miasto, które prawdziwy rozkwit przeżyło za czasów zaboru austriackiego i w dwudziestoleciu międzywojennym stanowiło – wydawałoby się niewyczerpany- rezerwuar kadr urzędniczych, politycznych czy wojskowych. Dramatyczna walka o polskość w latach 1918-20 uwieńczona bohaterskim zrywem Orląt lwowskich oraz walką do ostatniego naboju polskich żołnierzy pod Zadwórzem istnieją w naszej świadomości historycznej, a dzięki odkłamywaniu historii te wydarzenia powracają do głównego obiegu informacyjnego. Profesor Nicieja interesuje się jednak przede wszystkim mieszkańcami miasta, tym, czym się zasłużyli w przeszłości, co po nich zostało, a jaki sposób ukształtowało ich miasto, które stanowiło ich małą ojczyznę. Podobny cel przyświeca również wspomnieniu o pozostałych miastach w tym tomie, a każde z nich miało swoją specyfikę. W formie niespiesznej gawędy. Odkryciem dla mnie były wspaniałe i urzekające pięknem secesyjne dekoracje stanisławowskich budynków czy historia słynnego tarnopolskiego gimnazjum. Obecnie jednak po gimnazjum nie ma śladu, jak i po innych zabytkach, a wspomnienie ludzi, ich codzienności, uroczystych chwil i nadziei można odnaleźć tylko na wyblakłych, cudem ocalałych fotografiach.
Brzeżany i Borysław to zdecydowanie najmniej znane z opisywanych miast, a jednak też z bogatą przeszłością i specyfiką. Brzeżany swoje najlepsze chwile zawdzięczają Sieniawskim, po których zostały tylko ruiny ich niezdobytego zamku. Borysław zaś to historia niemal jak ta opisana w „Ziemi obiecanej” Reymonta, tylko źródłem bogactwa były tu złoża ropy naftowej, które na jakiś czas zapewniło niektórym przemysłowcom bogactwo, a harujących ponad siły robotników nie wybawiło od nędzy, samemu miastu też nie przysporzyło piękna, gdyż tym, co kojarzyło się z Borysławiem był wszechobecny brud i błoto w połączeniu z ogromną biedą mieszkańców wykorzystywanych przez tych, którzy wzbogacili się najbardziej.
Na początku lektury możemy się gubić w natłoku nazwisk, w większości nieznanych i nic nie mówiących, ale w ogólnym rozrachunku nie jest to ważne. Szybko wdrożyłam się w rytm tej niespiesznej opowieści i indywidualnych losów, które pozwalają zobaczyć dzieje tych unikalnych i jakże różnorodnych zbiorowości, pokazują tragizm zagłady tamtego świata, które rzeczywiście jest naszą Atlantydą. Nie tylko zresztą naszą, gdyż Autor słusznie zwraca uwagę na różnorodność etniczną mieszkańców tych terenów. Dla wielu z nich to również był koniec ich świata, o czym świadczą opisy zagłady społeczności żydowskich zamieszkałych na tych terenach. Choć książka nie jątrzy, nie dzieli, autor stara się odnaleźć wspólny mianownik dla dziejów tych wieloetnicznych zbiorowości, to jednak nie mogę się zgodzić, tak jak on się zgodził, z przytoczonym fragmentem wiersza Horsta Bienka:
"Wypędzili nas z Gliwic
Wypędzeni ze Lwowa".
Otóż, w moim przekonaniu, „wypędzeni ze Lwowa” nie mieli nic do powiedzenia w kwestii wyboru swojego miejsca zamieszkania...
Nieprzypadkowo książka jest zadedykowana Adamowi Hanuszkiewiczowi, rodowitemu lwowianinowi. Na końcu książki autor zamieszcza szkic poświęcony wielkiemu artyście, z którym był zaprzyjaźniony, a który odszedł w 2011 r. niedługo przed wydaniem tomu pierwszego „Kresowej Atlantydy”.
Profesor Nicieja odkrywa przed nami ten zapomniany świat i miejsca, o historii których i naszej tam obecności, mówiło się po cichu i tylko gdzieniegdzie. Ponieważ Autor jest profesorem Uniwersytetu Opolskiego mieszka na terenach zamieszkanych przez repatriantów ze Wschodu. Od wielu lat zbiera pamiątki przywiezione przez nich na nowe miejsce. Wszystkie fotografie zamieszczone w tej pięknie wydanej książce pochodzą z jego prywatnych zbiorów nabytych na targach staroci lub od jego znajomych i przyjaciół, a nie z dostępnych bibliotek cyfrowych, co jest również wielką wartością i uważam, że autor dokonał niezwykłego wyczynu ocalając te ludzkie portrety i życiorysy.
Ta książka jest zaproszeniem do odkrycia naszej przeszłości, poznania miejsc i ludzi, którzy – choć my sami często o tym nie wiemy – miała wpływ i na nas. Autorowi należy się ogromny szacunek za to, że podjął dzieło zachowania pamięci o Kresach, a rozpoczął swoją pracę jeszcze w PRL-u, kiedy nie było to mile widziane.
Nieprzypadkowo książka jest zadedykowana Adamowi Hanuszkiewiczowi, rodowitemu lwowianinowi. Na końcu książki autor zamieszcza szkic poświęcony wielkiemu artyście, z którym był zaprzyjaźniony, a który odszedł w 2011 r. niedługo przed wydaniem tomu pierwszego „Kresowej Atlantydy”.
Profesor Nicieja odkrywa przed nami ten zapomniany świat i miejsca, o historii których i naszej tam obecności, mówiło się po cichu i tylko gdzieniegdzie. Ponieważ Autor jest profesorem Uniwersytetu Opolskiego mieszka na terenach zamieszkanych przez repatriantów ze Wschodu. Od wielu lat zbiera pamiątki przywiezione przez nich na nowe miejsce. Wszystkie fotografie zamieszczone w tej pięknie wydanej książce pochodzą z jego prywatnych zbiorów nabytych na targach staroci lub od jego znajomych i przyjaciół, a nie z dostępnych bibliotek cyfrowych, co jest również wielką wartością i uważam, że autor dokonał niezwykłego wyczynu ocalając te ludzkie portrety i życiorysy.
Ta książka jest zaproszeniem do odkrycia naszej przeszłości, poznania miejsc i ludzi, którzy – choć my sami często o tym nie wiemy – miała wpływ i na nas. Autorowi należy się ogromny szacunek za to, że podjął dzieło zachowania pamięci o Kresach, a rozpoczął swoją pracę jeszcze w PRL-u, kiedy nie było to mile widziane.
Cudowna książka, pełna szacunku do historii, ludzi, miejsc, pamięci o nich.
Książka została przeczytana w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach
Autor: Stanisław Sławomir Nicieja
Wydawnictwo: MS
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 288
A moja biblioteka tego nie kupiła :(
OdpowiedzUsuńTo szkoda:( Pierwszy tom przeczytałam dzięki bibliotece, ale teraz mam już własny komplet :)
Usuń