Ławeczka Haliny Poświatowskiej w Częstochowie Źródło |
Przypomnijmy sobie kilka wierszy Haliny Poświatowskiej, która odeszła w tak młodym wieku...
* * *
bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata
bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata
* * *
więc jesteś jesteś jesteś
daj niech sprawdzę
niech cię dotknę raz jeszcze dłonią i ustami
niech w oczy spojrzę chociaż najmniej wierzę
oślepłym ze zdumienia oczom
jeszcze twój głos usłyszeć chcę
zapachem się zaciągnąć
pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami
i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo
dochodzić prawdy pocałunkami
więc jesteś jesteś jesteś
daj niech sprawdzę
niech cię dotknę raz jeszcze dłonią i ustami
niech w oczy spojrzę chociaż najmniej wierzę
oślepłym ze zdumienia oczom
jeszcze twój głos usłyszeć chcę
zapachem się zaciągnąć
pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami
i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo
dochodzić prawdy pocałunkami
* * *
Czym jest miłość
Płomieniem który posiadł drewnianą chatę — pijanym
pocałunkiem wgryzł się w głąb strzechy.
Piorunem — który kocha wysokie drzewa — wodą
uwięzioną płasko — wyzwalaną przez niesyty wolności wiatr.
Włosami sosny — gładzonym jego ręką — włosami
rozśpiewanymi w szaloną wdzięczną pieśń.
Ciemną głową topielicy — która palce rozsnuła
w poprzek fali — a uśmiech dała nieżywemu słońcu.
Wyciągnięta na brzeg — płakała długo i nie wyschła
aż dotąd póki smutni ludzie nie zakopali jej w ziemi.
Płomieniem.
Płomieniem który posiadł drewnianą chatę — pijanym
pocałunkiem wgryzł się w głąb strzechy.
Piorunem — który kocha wysokie drzewa — wodą
uwięzioną płasko — wyzwalaną przez niesyty wolności wiatr.
Włosami sosny — gładzonym jego ręką — włosami
rozśpiewanymi w szaloną wdzięczną pieśń.
Ciemną głową topielicy — która palce rozsnuła
w poprzek fali — a uśmiech dała nieżywemu słońcu.
Wyciągnięta na brzeg — płakała długo i nie wyschła
aż dotąd póki smutni ludzie nie zakopali jej w ziemi.
Płomieniem.
Kiedyś zaczytywałam się w jej poezji, ale to też trzeba mieć odpowiedni "stan duszy" :)
OdpowiedzUsuńŁaweczka na głównej alei w Częstochowie bardzo ładnie się komponuje. Kiedyś miałam okazję ją sfotografować.
Ławeczki nie widziałam, bo dawno nie byłam w Częstochowie, ale wygląda bardzo urokliwie. :)
UsuńJej wiersze są mi bliskie... Dzisiaj mamy podobne myśli... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło... :)
Usuń