Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)Źródło zdjęcia |
Johann Wolfgang von Goethe "Podróż włoska"
Państwowy Instytut Wydawniczy, 1980
“25 [października 1786], Perugia
(…) Toskania jest właściwie taka, jakie mogłyby być Apeniny (napisałem o tym onegdaj), bo leży niżej, dzięki czemu morze bez przeszkód mogło wykonać swoją pracę i naniosło grubą warstwę gliniastego gruntu. Jest on jasnożółty i łatwy do uprawy. Chłopi orzą tu głęboko, ale wciąż po staremu. Pługi nie mają kół, a lemiesze są nieruchome. Chłop kroczy zgarbiony za swymi wołami, przyciska pług i ryje ziemię. Orzą do pięciu razy rocznie. Nawozu używają niewiele, i to lekkiego. Rozrzucają go rękami. Potem sieją pszenicę i usypują wąskie groble, między nimi zaś powstają głębokie bruzdy, którymi spływa woda deszczowa. Zboże rośnie na groblach, a chłopi plewiąc chodzą po bruzdach. Taka metoda byłaby zrozumiała tam, gdzie należy się obawiać zbytecznej wilgoci, nie pojmuję jednak, dlaczego to robią w tym cudownym klimacie. Zrobiłem to spostrzeżenie pod Arezzo, gdzie zaczyna się przepiękna równina. Tak czystego pola jeszcze nigdzie nie widziałem; ani śladu grudy, ziemia jak przesiana przez sito. Pszenica udaje się tu bardzo dobrze, ma idealne warunki. Co drugi rok sadzą fasolę dla koni, którym tu nie daje się owsa. Sieją także łubin, który już ładnie się zazielenił i w marcu będzie dojrzewał. Wyszedł już len; przezimuje na wierzchu, bo mróz go wzmocni.
Źródło zdjęcia |
Drzewa oliwkowe są przedziwne. Przypominają wierzby i tak jak one tracą rdzeń, a kora pęka, ale mimo to wyglądają bardzo krzepko. Drzewo rośnie powoli i jest drobnoziarniste. Liście podobne do wierzby, ale jest ich mniej na gałęzi. Na wszystkich wzgórzach wokół Florencji rosną oliwki i winna latorośl; ziemie między nimi wykorzystuje się pod zboże. W pobliżu Arezzo i dalej pola są mniej gęsto obsadzone. Wydaje mi się, że nie dosyć walczą z powojami, które szkodzą oliwkom i innym drzewom, a przecież można je bez trudu wyplewić. Łąk nie widać tu wcale. Twierdzą, że kukurydza wyjaławia glebę, że odkąd się ją uprawia, ucierpiały inne odmiany zboża, ale ja myślę, że to brak nawozu.” (strony 99-100)
Forum Romanum nocąŹródło zdjęcia |
“2 lutego 1787
O tym, jak piękny jest spacer po Rzymie przy pełni księżyca, nie może mieć wyobrażenia nikt, kto sam tego nie doświadczył. Wielkie masy światła i cienia pochłaniają wszystkie szczegóły i oko dostrzega tylko największe i najogólniejsze zarysy. Od trzech dni rozkoszujemy się pięknymi, widnymi nocami. Niezwykle piękne jest Koloseum. Na noc je zamykają. W środku, w kapliczce, mieszka pustelnik. W walących się krużgankach gnieżdżą się żebracy; rozpalili właśnie ognisko, lekki powiew wiatru spycha dym na arenę, osłaniając dolną partię ruin, i z ciemności wyłaniają się tylko potężne mury. Kiedy staliśmy przy kracie, oglądając to zjawisko, wysoko nad nami świecił jasny księżyc. Dym pełzał po murach, uchodził przez otwory i szczeliny; w poświacie księżycowej wyglądał jak mgła. Cudowny to był widok. W takim właśnie oświetleniu należy oglądać Panteon, Kapitol, dziedziniec przed bazyliką Świętego Piotra i inne wielkie place i ulice. Tak więc słońce i księżyc, podobnie jak duch ludzki, inne zadanie mają do spełnienia tu właśnie, gdzie pod ich spojrzeniem wznoszą się gigantyczne, a przecież według reguł sztuki ukształtowane bryły.” (strony 149-150)
Źródło zdjęcia |
„Rzym, 24 listopada [1787]
Pytasz w ostatnim liście o koloryt tutejszego krajobrazu. Tyle tylko ci powiem, że w dni pogodne, szczególnie jesienią, jest tak barwny, że każde jego naśladowanie musi wydać się pstre. (…)Akwarele nie oddają sprawiedliwości wspaniałym barwom w naturze, lecz mimo to nie zechcecie dać wiary, że takie kolory rzeczywiście istnieją. Szczególnej piękności dodaje tym widokom ton powietrza, które nawet przy małych odległościach łagodzi ostrość żywych barw, oraz to, że tony ciepłe i zimne (jak zwykło się je nazywać) występują tak wyraźnie. Czyste, niebieskie cienie prześlicznie odcinają się od wszelkich żółtości, zieleni, czerwieni i brązów, po czym stapiają się z niebieskawą mgiełką w oddali. Tego blasku i stonowanej zarazem harmonii nie można sobie na Północy nawet wyobrazić. U nas wszystko jest albo ostre, albo zamglone, pstre lub jednostajne. Co do mnie, nie pamiętam, żebym często widywał pojedyncze efekty mogące dać mi to, co teraz każdego dnia i każdej godziny mam przed oczyma. Może teraz, okiem lepiej wyćwiczonym, dostrzegę nawet na Północy więcej piękna.Obecnie mogę już śmiało powiedzieć, że nie tylko udało mi się prawie dostrzec i poznać prostą drogę prowadzącą do wszystkich sztuk pięknych, lecz co więcej, zdaję sobie sprawę z ich rozległości i głębi. Jestem już za stary, aby mnie stać było na coś więcej niż knocenie. Widzę, co robią inni. Niektórzy, jak sądzę, są na dobrej drodze, ale nikt nie robi wielkich postępów. Rzecz ma się podobnie jak ze szczęściem i mądrością: ich praobrazy snują się przed naszymi oczyma i co najwyżej udaje się nam dotknąć skraju szaty. (…)” (strony 382-383)
Od lat sobie obiecuję, że przeczytam "Podróż włoską" od deski do deski, ale z drugiej strony boję się znudzenia i przesytu :)
OdpowiedzUsuńFragmenty, które wybrałaś, są bardzo interesujące, ale dają też wyobrażenie o całości: trzeba to czytać powoli, smakować, zaglądać to tu to tam...
Jestem świeżo po lekturze i mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę. Ale ja akurat lubię wszelkie dzienniki i wspomnienia :) Może uda mi się napisać parę słów na temat tej lektury w grudniu, a jeśli nie, to dopiero w styczniu :)
UsuńTak, tak, i jeszcze raz tak. Kto nie widział Rzymu nocą ten wcale go nie widział (dotyczy to także każdego innego miejsca na ziemi). Dopiero wtedy widzi się to co najważniejsze, świat w jego zarysie pomijając detale, szczegóły tak istotne za dnia. I wówczas widzi się bardziej wszystkimi zmysłami nie tylko oczyma. No ale z drugiej strony byłam w Rzymie zaledwie siedem razy i zaledwie udało mi się dotknąć skraju jego szaty.
OdpowiedzUsuń"Zaledwie siedem razy" to mniej więcej dwa razy więcej od moich pobytów w Rzymie :) Ale już dawno doszłam do wniosku, że, aby poznać dane miasto, region, najlepiej jest tam zamieszkać przynajmniej miesiąc, dwa. Goethe miał szczęście przebywać podczas swojego pierwszego pobytu we Włoszech prawie dwa lata i było to dla niego bardzo ważne doświadczenie.
UsuńDokładnie tak. No, ale skoro nie mamy możliwości zamieszkać w tylu miejscach, w których byśmy chciały cieszmy się choć tymi krótkimi - skradzionymi chwilami :)
Usuń