"W moim Mitford" to kolejna książka, po którą sięgnęłam pod wpływem pozytywnej opinii na którymś z blogów. Założenie listy książek do przeczytania to nie był zły pomysł. :)
Mitford to miasteczko położone gdzieś w Karolinie Północnej, o którym lokalna gazeta tak napisała:
„Mitford to miasteczko w cudowny sposób nie nadążające za współczesną Ameryką. Ulice noszą tutaj imiona kwiatów, mieszkańcy szukają schronienia przed słońcem w pachnących różanych altanach, których tu bez liku, a wiosna zastaje prawie całą społeczność, nie wyłączając właścicieli sklepów, pielęgnującą swoje ogródki.” (s. 16)
O polskich małych miasteczkach mówiło się, że władzę czy też rząd dusz dzierżą zawsze pan, wójt i pleban. W ostatnich latach ogromną popularnością cieszył się w naszym kraju serial „Ranczo”, gdzie fabuła jest między innymi oparta na podobnym schemacie. I coś jest na rzeczy w tym przytoczonym przeze mnie powiedzonku również w odniesieniu do Mitford, jakże odległego od polskich uwarunkowań, gdzie bez trudu odnajdziemy odpowiedniki pana (właściwie pani, dziedziczki najbogatszej rodziny Mitford) i wójta (również pani, wieloletnia burmistrz miasteczka), ale bezsprzecznie najważniejszym bohaterem, czy też raczej osobą, wokół której skupiają się wydarzenia mające miejsce w Mitford jest ojciec Tim, pastor tamtejszego kościoła episkopalnego.
Akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy bliski ukończenia 60 roku życia, Tim zaczyna mieć wątpliwości, czy powinien kontynuować posługę kapłańską. Wątpliwości, które go dręczą, są na tyle duże, że wystosował nawet list do swojego biskupa zapowiadając swoją rezygnację. Nie wiemy, co spowodowało ten kryzys, gdyż od momentu rozpoczęcia lektury książki życie ojca Tima dostarczyło mu tyle wrażeń, że o nudzie mowy być nie może.
W momencie, gdy poznajemy pastora, jest on zmuszony do radykalnej zmiany swojego trybu życia i nawyków żywieniowych z uwagi na stan zdrowia. W jego życie wkracza czworonożny przyjaciel, zbieg okoliczności sprawia też, że ojciec Tim otacza opieką całkiem już wyrośniętego chłopca, a młodzieńcy w tym wieku, jak powszechnie wiadomo, nie są łatwymi przypadkami wychowawczymi. Do domku obok wprowadza się również nowa, energiczna sąsiadka. Co więcej, dzięki ojcu Timowi, który cieszy się w miasteczku wielkim poważaniem i sympatią, poznajemy koleje losu chyba najbogatszej obywatelki miasta, zbliżającej się do kresu swych dni, panny Sadie. Możemy również zawrzeć bliższą znajomość z parą oryginałów Rose i Billym. Chociaż miasteczko jest małe, aż kipi od rozmaitych wydarzeń dnia codziennego i odświętnego, możemy poznać kilka historii miłosnych z życia wziętych, ale do Mitford docierają również odpryski poważnej afery kryminalnej. A na czele swojej trzódki ojciec Tim usiłuje dostarczyć swoim parafianom (i nie tylko) strawy duchowej, która ma napełnić ich otuchą i Bożym błogosławieństwem.
Pastor nie jest człowiekiem całkowicie oderwanym od życia codziennego. Docenia przyjemności życia, wśród nich również czytanie, o czym świadczy poniższy fragment odnoszący się do lektury poezji Wordswortha, ulubionego poety ojca Tima:
„W Mitford była sobota rano. Miasteczko tętniło życiem, ale wokół panował spokój oraz wewnętrzna harmonia nastrojów i serc. Dwaj mężczyźni siedzieli w otwartych drzwiach sklepu, jeden z nich czytał, a drugi słuchał, i obaj przez tę jedną chwilę byli szczęśliwi.” (s. 119)
Dla polskich czytelników ciekawostką może być fakt, że obecne w Mitford kościoły protestanckie niejako rywalizują ze sobą o parafian uczęszczających na niedzielne msze. Nowy członek miejscowej społeczności wybierał kilka tygodni po zamieszkaniu kościół, do którego będzie uczęszczał. Bardzo ciekawy zwyczaj z jednej strony podkreślający wspólnotę chrześcijaństwa, z drugiej stanowiący wyzwanie dla krasomówczych zdolności pastorów stojących na czele swoich parafii. Wszystkie wydarzenia, konflikty, nawet nieporozumienia odbywają się jednak w atmosferze spokoju, zrozumienia i tolerancji.
Główny bohater, choć nie wyróżnia się cechami supermena, budzi sympatię. Ojciec Tim to bardzo ciepła osoba, porządny człowiek, bohater, z którym wszyscy inni czują się komfortowo i bezpiecznie. Jest w nim wewnętrzna prawość i godność, które zjednują mu przyjaźń i szacunek czytelnika. Choć nie dokonuje on żadnych spektakularnych czynów, potrafi zmienić swoje życie, nadać mu nowy wymiar i treść w zgodzie ze sobą i wyznawanymi przez siebie wartościami, co jest zachętą dla wszystkich, którzy odczuwają zmęczenie rutyną swojego życia.
W momencie, gdy poznajemy pastora, jest on zmuszony do radykalnej zmiany swojego trybu życia i nawyków żywieniowych z uwagi na stan zdrowia. W jego życie wkracza czworonożny przyjaciel, zbieg okoliczności sprawia też, że ojciec Tim otacza opieką całkiem już wyrośniętego chłopca, a młodzieńcy w tym wieku, jak powszechnie wiadomo, nie są łatwymi przypadkami wychowawczymi. Do domku obok wprowadza się również nowa, energiczna sąsiadka. Co więcej, dzięki ojcu Timowi, który cieszy się w miasteczku wielkim poważaniem i sympatią, poznajemy koleje losu chyba najbogatszej obywatelki miasta, zbliżającej się do kresu swych dni, panny Sadie. Możemy również zawrzeć bliższą znajomość z parą oryginałów Rose i Billym. Chociaż miasteczko jest małe, aż kipi od rozmaitych wydarzeń dnia codziennego i odświętnego, możemy poznać kilka historii miłosnych z życia wziętych, ale do Mitford docierają również odpryski poważnej afery kryminalnej. A na czele swojej trzódki ojciec Tim usiłuje dostarczyć swoim parafianom (i nie tylko) strawy duchowej, która ma napełnić ich otuchą i Bożym błogosławieństwem.
Pastor nie jest człowiekiem całkowicie oderwanym od życia codziennego. Docenia przyjemności życia, wśród nich również czytanie, o czym świadczy poniższy fragment odnoszący się do lektury poezji Wordswortha, ulubionego poety ojca Tima:
„W Mitford była sobota rano. Miasteczko tętniło życiem, ale wokół panował spokój oraz wewnętrzna harmonia nastrojów i serc. Dwaj mężczyźni siedzieli w otwartych drzwiach sklepu, jeden z nich czytał, a drugi słuchał, i obaj przez tę jedną chwilę byli szczęśliwi.” (s. 119)
Dla polskich czytelników ciekawostką może być fakt, że obecne w Mitford kościoły protestanckie niejako rywalizują ze sobą o parafian uczęszczających na niedzielne msze. Nowy członek miejscowej społeczności wybierał kilka tygodni po zamieszkaniu kościół, do którego będzie uczęszczał. Bardzo ciekawy zwyczaj z jednej strony podkreślający wspólnotę chrześcijaństwa, z drugiej stanowiący wyzwanie dla krasomówczych zdolności pastorów stojących na czele swoich parafii. Wszystkie wydarzenia, konflikty, nawet nieporozumienia odbywają się jednak w atmosferze spokoju, zrozumienia i tolerancji.
Główny bohater, choć nie wyróżnia się cechami supermena, budzi sympatię. Ojciec Tim to bardzo ciepła osoba, porządny człowiek, bohater, z którym wszyscy inni czują się komfortowo i bezpiecznie. Jest w nim wewnętrzna prawość i godność, które zjednują mu przyjaźń i szacunek czytelnika. Choć nie dokonuje on żadnych spektakularnych czynów, potrafi zmienić swoje życie, nadać mu nowy wymiar i treść w zgodzie ze sobą i wyznawanymi przez siebie wartościami, co jest zachętą dla wszystkich, którzy odczuwają zmęczenie rutyną swojego życia.
Jan Karon zabrała mnie do Mitford, którego nie chciałabym nazywać „magicznym”, ale jest w nim atmosfera przyjaźni, życzliwości i wzajemnego poszanowania. Nie będę Wam ściemniać, że nie mogłam oderwać się od książki, gdyż było to możliwe i robiłam to, gdy zaszła taka potrzeba, ale zawsze z przyjemnością wracałam do przerwanej lektury. Mitford jest miejscem, gdzie chciałoby się żyć. Czy takie miasteczka istnieją w rzeczywistości? Może gdzieś istnieją, a może i nie, ale nasze życie nie zależy od tego, g d z i e mieszkamy, tylko j a k żyjemy. Jest to książka napisana z miłości do ludzi i z wiary w Boga, przynajmniej ja ją tak odebrałam.
Co prawda, można sarkać, że trudno znaleźć w tej książce postać jednoznacznie złą, że nie można mówić o szybkiej akcji i realnej dramaturgii. Ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Mimo że nie jest to książka odkrywająca przed nami tajemnice egzystencji czy burząca stereotypy, czyta się ją wspaniale, jest świetnym "poprawiaczem nastroju" i tchnie optymizmem. Jeśli macie wątpliwości, czy przypadkiem nie jesteście za „starzy”, by zmienić swoje życie, koniecznie przeczytajcie tęksiążkę.
Jan Karon napisała w sumie dziewięć części opowieści o Mitford składających się na cykl. Nie wiem czy uda mi się je wszystkie przeczytać, ale spróbuję, gdyż Mitford zyskało sobie moją szczerą sympatię.
Kolejność książek o Mitford wydanych w języku polskim:
„W moim Mitford”
„Światełko w oknie”
„Te wysokie zielone wzgórza”
„Do Kanaanu”
„Nowa pieśń”
"Wspólne życie. Ślub"
“Na tej górze”
“Przybieżeli pasterze”
„Iskra boża”
Jan Karon napisała w sumie dziewięć części opowieści o Mitford składających się na cykl. Nie wiem czy uda mi się je wszystkie przeczytać, ale spróbuję, gdyż Mitford zyskało sobie moją szczerą sympatię.
Kolejność książek o Mitford wydanych w języku polskim:
„W moim Mitford”
„Światełko w oknie”
„Te wysokie zielone wzgórza”
„Do Kanaanu”
„Nowa pieśń”
"Wspólne życie. Ślub"
“Na tej górze”
“Przybieżeli pasterze”
„Iskra boża”
Jan Karon (ur. 1937) – amerykańska autorka książek dla dzieci i dorosłych. Zaczęła pisać po wycofaniu się z pracy w agencji reklamowej. Pierwszą swoją książkę „W moim Mitford” wydała w 1994 r. Seria o Mitford okazała się wielkim sukcesem, mimo że w książkach tych nie ma seksu i przemocy. Oficjalna strona serii o Mitford: http://www.mitfordbooks.com/
Autor: Jan Karon
Tytuł oryginalny: At home in Mitford
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Kameleon
Tłumacz: Mira Czarnecka
Rok wydania: 2001
Liczba stron: 508
Słyszałam sporo dobrego o Mitford i zawsze kojarzył mi się ten cykl z powieściami Fannie Flagg. Wydaje się, że jest to idealna lektura przedświąteczna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, to bardzo ciepła książka. Wypożyczyłam już drugą część, a więc może zdołam trochę poczytać w okresie świątecznym. :)
UsuńNie słyszałam o tej Pani ani jej książkach ale myślę, że warto sięgnąć po jej książki, gdyż z tego co piszesz wywnioskowałam, że są jak plater na obolałą duszę.)
OdpowiedzUsuńMuszę dopisać, że jak przeglądałam na LC dorobek Pani Karon okazało się, żę nabyłam w tym roku jej książkę"Wspólne życie.Ślub" i czeka na czytanie.Muszę w tej sytuacji sprawdzić, czy nie jest kontynuacją lub początkiem innej.)
UsuńDziękuję za informację! Już zaktualizowałam wpis. Nie mogłam znaleźć polskiego tytułu szóstej części cyklu, a więc przyjęłam, że nie został przetłumaczony i jak się okazało było to błędne założenie :)
UsuńA książka rzeczywiście jest takim plastrem czy też balsamem na pośpiech i zabieganie wszechobecne w dzisiejszym świecie :)
Ostatnio zwinęłam sobie z Finty tę książkę i teraz czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńo, a ja nawet nie słyszałam tego nazwiska...i o tym cyklu;) człowiek uczy się całe życie. I poznaje nowinki książkowe też;)
OdpowiedzUsuńchiara76
Co racja, to racja ;)
UsuńJa również natknęłam się na ten tytuł niedawno podczas przeglądania blogów.
Chętnie przeczytam - zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że książka Ci się spodoba, aczkolwiek spotkałam się również z negatywną opinią :)
Usuń