Cees Nooteboom (ur. 1933) - holenderski prozaik Źródło zdjęcia |
Cees Nooteboom, Drogi do Santiago
tłum. Alicja Oczko
W.A.B., 2007
Camino de Santiago Źródło zdjęcia |
"Krajobrazy, kościoły, kościoły, krajobrazy. A wszędzie to słowo: camino. Camino de Santiago, Redecilla del Camino; znaki drogowe odliczają kilometry, liczby po nazwie Santiago coraz bardziej maleją, coraz częściej widzę muszlę świętego Jakuba zdobiącą pompy studzienne i ławki, zbliżam się i pozostaję daleko." (s. 79)
Guadalajara, Kastylia Źródło zdjęcia |
"Kilka godzin później jesteśmy za Madrytem, okolica jest Otwarta i rozległa, wielkie karawele chmur płyną po potężnym niebie, ale już nie pada. To jeszcze Kastylia, kraina, która z góry, z samolotu, wygląda jak płaszczyzna czerwieni i brązu, piaszczysta i sucha: meseta. Po deszczu nie jest tam tak skwarno jak w lecie, pobocza dróg są pełne kolorowych wiosennych kwiatów: maków, jasnot, margerytek, mleczy - orgia złota, czerwieni, błękitu i fioletu - horyzont faluje przed nami, a kiedy zjeżdżamy z głównej drogi, robi się nagle pusto i ogarnia nas nieodłączne tu uczucie wielkiej wolności.
Chinchon, Plaza de Mayor Źródło zdjęcia |
Postanowiliśmy zatrzymać się w Chinchon, gdzie robi się najlepszy w całej Hiszpanii anis. Pośrodku wsi znajduje się duży rynek, Plaza Mayor, najbardziej hiszpański ze wszystkich wynalazków, serce i centrum każdej kastylijskiej miejscowości od Madrytu po najbardziej zapadłą dziurę. Ale jest w tym placu coś przedziwnego. Nie jest kwadratowy, lecz eliptyczny; przypomina arenę lub teatr. Podłoże jest z piasku, domy wokół mają tarasy mogące służyć za loże, z których teraz korzystają restauracje." (s. 120)
Wiatraki, Consuegra Źródło zdjęcia |
"Tym, co widzi się, zbliżając się do Consuegry, jest moment inspiracji pisarza. W pewnym świetle, przy określonym ułożeniu chmur, drżeniu upalnego powietrza, które może wisieć nad równiną, wszystko tu nabiera jakiegoś upiornego, nierzeczywistego wyglądu. To oczywiście sam Cervantes, zanim mógł to uczynić jego Rycerz, ujrzał w tych wiatrakach olbrzymy, i nawet stojąc tu, na górze, przy ruinach zamku, nie mogę się za bardzo uwolnić od tej fantazji. Oczywiście, że to wiatraki, ale z tym jednym martwym okiem między czterema kręcącymi się skrzydłami są to również żywe istoty w niebezpiecznym szyku. Snuję się trochę między skałami koloru gliny, patrzę na bezkresną równinę na zachód od wzgórza, przechadzam się wzdłuż nadkruszonych murów z blankami i za każdym razem, gdy się odwracam, widzę na nowo te czekające wiatraki na tle nieba ciemniejącego przed burzą. Nie, tam w górze jest się nie w zwykłym świecie, lecz w królestwie wyobraźni. W dole jest La Mancha ziemi, pól, świń, szynek i serów, solidny świat namacalnych rzeczy, ale tu, z góry, ten sam materialny świat nabiera aspektów marzenia i tego, co niemożliwe: wszystko jest tu inne, niż się wydaje. To świat Cervantesa i jego bohatera, o którym Nabokov mówi: "Już się z niego nie śmiejemy. Herbem jego jest litość, jego sztandaren - piękno. Ucieleśnia to wszystko, co łagodne, zagubione, czyste, niesamolubne, i galanteryjne." (strony 122-123)
Uliczka w Segowii Źródło zdjęcia |
"To ściśnięte miasto, ta Segowia. Jeśli już wjechało się do niego przez jedną z wielu bram akweduktu, wydaje się, jakby wąskie ulice z tyłu się zamykały. Wspinając się zaułkami, mija się restauracje, w których bezwstydne ryjki nagich prosiaków spoczywają na ich niewinnych przednich nóżkach, staroświeckie sklepiki z nićmi, wstążkami i ultramarinos, i nagle na wprost wyrasta niespodzianka w postaci przepięknych romańskich kościołów (jest ich dwadzieścia), widać, jak Eresma wije się w dolinie wśród zieleni, i przez nikogo niepoganianym dochodzi się do alkazaru. Gdyby ktoś nie wiedział, że zamek jest prawdziwy i autentycznie stary, można by pomyśleć, że zaprojektował go Anton Pieck. Grupka dzieci wychyla się z wieżyczek baszty zamkowej i krzyczy: Viva Asturias! Okrzyk wisi przez chwilę w powietrzu, po czym cichnie nad głębokim wąwozem. Nie do zdobycia, takie wrażenie sprawia alkazar, umieszczony tak wysoko na skałach. Spiczaste wieże, zwarte mury, baszta z dziwnymi okrągłymi wieżyczkami obserwcyjnymi jak świecznik na olbrzymie świece, które nocą mogłyby oświetlić całą mesetę Kastylii. Hiszpańscy królowie, jak przeganiani Cyganie wędrujący od zamku do zamku, tu przyjeżdżali najchętniej." (strony 140-141)
Ratusz, San Sebastian Źródło zdjęcia |
"San Sebastian leży sobie nad Zatoką Biskajską niczym podstarzała, nieco przesadnie wymalowana panna na sofie. Pamięta lepsze czasy: szepty w łożach, królewscy wielbiciele - wszystko to minęło, ale ślady dawnej glorii pozostały i dla kogoś, kto gustuje w niemłodych damach, może być nadal całkiem atrakcyjna. Zaletą zubożałych królestw jest to, że staranniej przechowują swoje rzeczy. Nie mają pieniędzy na zakup nowych, tak więc wciąż są w użyciu te same, co kiedyś lampy, szafa i sztychy. San Sebastian to jeden wielki sklep z secesyjnymi bibelotami: zwariowane mostki z latarniami, których już nigdzie się nie spotyka, hotele, które w Brukseli dawno by rozebrano, kraty, na których kolekcjoner chętnie dałby się powiesić." (s. 185)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz