Carol Drinkwater zabiera nas tym razem w podróż wokół Morza Śródziemnego śladami uprawy drzewa oliwnego. To książka odmienna od poprzednich części cyklu. Tym razem ukochana farma jest tylko wspomnieniem domu i przystani, a sama autorka podąża śladami drzewa oliwkowego i szuka początków jego uprawy w świecie starożytnym. Carol rozpoczyna swoją podróż w Marsylii, skąd udaje się do Libanu. Kolejne etapy jej poszukiwań źródeł upraw oliwek wiodą do Syrii, Turcji, na Maltę, do Turcji, Grecji i do Izraela.
Wyczuwalna jest w tej książce jakaś nostalgia, smutek i potrzeba odnalezienia równowagi wewnętrznej, czegoś, co nadałoby życiu sens. Wyczuwalne jest również napięcie między Carol i Michelem, który dwukrotnie do niej dołącza podczas tej niezwykłej podróży. Nie ma w tej książce nastroju szczęścia i miłości. Czuje się, że Carol wyruszyła w tę podróż nie tylko, aby zrealizować swój projekt, lecz także, aby zastanowić się nad swoją sytuacją życiową w zupełnej samotności.
Książka Drinkwater dostarcza wielu informacji o historii uprawy drzewa oliwnego w basenie Morza Śródziemnego, choć nie jest to pozycja naukowa, a nawet popularnonaukowa. Oprócz pięknie podanej historii krążącej wokół sięgających w starożytność upraw, pełno jest bowiem dywagacji i przypuszczeń autorki szukającej prapoczątków tej uprawy. Odwiedza ona muzea, wykopaliska, farmy, tłoczarnie, rozmawia z ludźmi, których spotyka na swojej drodze. Jest ciągle w ruchu, w drodze. Gałązka oliwna to symbol pokoju, tymczasem w dzisiejszych czasach Bliski Wschód, gdzie najprawdopodobniej istnieją najstarsze tradycje uprawy drzewa oliwnego, jest targany konfliktami politycznymi, a sytuacja z biegiem lat robi się coraz bardziej napięta. Ten kontrast jest w książce uderzający.
W moim odczuciu, najciekawsze w książce były zawarte w niej informacje nt. uprawy drzew oliwnych w starożytności, odnajdywanie śladów tej uprawy wśród skamielin i eksponatów muzealnych. Te fragmenty książki, na szczęście przeważające, były najbardziej absorbujące. Choć czytało mi się tę książkę dobrze i z przyjemnością, mam jednak kilka uwag krytycznych.
Drinkwater, podobnie jak w poprzednich częściach cyklu, jest w swych opisach bardzo szczegółowa, momentami nawet za bardzo. Jeśli chciałabym uzyskać informacje o cenach noclegów w danym kraju, sięgnęłabym do przewodników stricte turystycznych. Od książki z cyklu oliwkowego oczekuję jednak nieco innego, bardziej uniwersalnego spojrzenia. Tymczasem Carol podaje z coraz bardziej denerwującą skrupulatnością, ile dany nocleg ją kosztował w euro i funtach i czy było to warte swojej ceny, czy nie. Rozumiem, że można się zbulwersować kosztem danej usługi, jak np. ceną wizy libijskiej, ale podawanie detaliczne większości cen noclegów mnie nie interesuje.
Druga kwestia, która mnie nieco denerwowała, to niepotrzebne wtręty dotyczące sytuacji politycznej. Autorka nie ukrywa swoich poglądów politycznych, ale szczerze powiem, że będąc osobą średnio zorientowaną w sprawach polityki bliskowschodniej, jestem w stanie ocenić niektóre opinie Carol jako naiwne. Jeżeli na wieść o tym, że wybory w Palestynie wygrał Hamas, autorka stwierdza, że od tej pory na pewno skończą się zamachy terrorystyczne, to jak to można inaczej nazwać? Innym przykładem są odczucia autorki odnośnie sytuacji w Izraelu, niezmiernie zapętlonej i trudnej do rozwiązania, o czym chyba wszyscy wiedzą. Odwiedzając ten kraj Carol zauważa błędy i wypaczenia tylko jednej strony konfliktu. Żenujące jest stwierdzenie, że poczuła się obrażona potraktowaniem męża przez izraelskie służby bezpieczeństwa przed wylotem, gdyż musiał trzy razy rozpakowywać walizkę. Każdy, kto był w Izraelu i korzystał z połączenia lotniczego, wie dobrze, że każdy z odlatujących jest przedmiotem rygorystycznej i zajmującej czas kontroli. Na lotnisku należy się zjawić minimum trzy godziny przed odlotem. Jeśli pojawisz się później, możesz nie odlecieć. Tak więc, zachowanie obsługi lotniska nie było żadną szykaną wobec Michela. Podobnie fałszywy ton zwrócił moją uwagę w opowieści z Grecji, gdzie autorka wspomina, że poczuła się nieswojo, gdy jeden z rozmówców zaczął opowiadać o niemieckich prześladowaniach podczas II wojny światowej. Powodem zmniejszenia się komfortu psychicznego autorki był fakt, że mąż jest niemieckiego pochodzenia…
Trochę tych uwag krytycznych się zebrało, nie oznacza to jednak, że książka jest zła. Niemniej jednak, te wspomniane wyżej niuanse nieco mnie drażniły podczas lektury. A przyznać trzeba, że szlak oliwkowy to ciekawy temat i prawdziwa pasja autorki. Potencjał tego zagadnienia zauważono w UNESCO, które zaprosiło Carol Drinkwater do współpracy przy opracowywaniu koncepcji szlaku oliwnego pod egidą tej organizacji. Mam nadzieję, że w kolejnej części cyklu, która jednocześnie będzie drugą częścią podróży śladami drzewa oliwkowego, oddalimy się nieco od zagadnień politycznych i cen noclegów, co nieco zepsuło mi przyjemność tej lektury.
* * *
Powiązane wpisy:
Carol Drinkwater, Oliwkowa farma,
Carol Drinkwater, Sezon na oliwki,
Carol Drinkwater, Oliwkowe żniwa,
Autor: Carol Drinkwater
Tytuł oryginalny: The Olive Route
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumacz: Hanna Pasierska
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 536
Spodobała mi się recenzja, to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPolecam cały cykl oliwkowy :)
UsuńWygląda na to, że autorka nie mogła się zdecydować, czy pisze pamiętnik z podróży, przewodnik, czy szkic historyczny... Sama trasa wojażu wydaje mi się bardzo nęcąca - to są dokładnie te klimaty, które mnie fascynują, ale ponieważ jestem podróżniczym tchórzem, pewnie nadal będę znała większość tych krajów tylko z książkowych i telewizyjnych relacji...
OdpowiedzUsuńTak naprawdę, cały cykl to raczej autobiografia Carol oraz historia jej miłości do Michela i swojego miejsca na ziemi, które odnalazła na prowansalskiej farmie. Uprawa oliwek stała się jej wielką pasją i jest obecnie ekspertem w tej dziedzinie. Potrafi pięknie pisać, aczkolwiek momentami jej drobiazgowość trochę mnie drażni, czemu dałam wyraz powyżej ;)
UsuńHmm jak mi wpadnie w ręce to przeczytam zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZachęcam do zapoznania się z całym cyklem.
UsuńDziękuję za zaproszenie :)
Oj rozumiem te drażniące wtręty i to opowiadanie się po jednej, jedynie słusznej stronie. Jako osoba wyznająca zasadę złotego środka i niecierpiąca polityki też byłabym zirytowana tego typu poglądami i próbą narzucenia ich czytelnikowi. Myślę, że jeśli sięgnę po serię to zacznę od czegoś wcześniej zrecenzowanego.
OdpowiedzUsuńNajlepiej chyba zacząć od "Oliwkowej farmy" i jeśli się spodoba, to wtedy sięgnąć po kolejne części :)
Usuń