Jak już kiedyś wspomniałam bardzo lubię opowieści o ludziach, którzy postanawiają zmienić swoje życie decydując się na bardziej powolny rytm, z daleka od hałasu i zgiełku wielkiego miasta, często w innym kraju. Nic więc dziwnego, że od jakiegoś już czasu miałam na uwadze „oliwkowy” cykl autorstwa Carol Drinkwater. „Oliwkowa farma” to jego pierwsza część, w której ta anglo-irlandzka aktorka, znana głównie z roli w serialu „Wszystkie zwierzęta duże i małe” na podstawie książki Jamesa Heriota, opisuje swoje perypetie związane z zakupem podupadłej, mającej lata świetności poza sobą, prowansalskiej farmy niedaleko Cannes.
Carol Drinkwater i Michel Noll, francuski producent filmowy, po zaledwie kilku miesiącach związku, przy okazji bytności na słynnym festiwalu telewizyjnym na Lazurowym Wybrzeżu, oglądają ofertę biura nieruchomości i decydują się na zakup farmy noszącej nazwę Appassionata. Są świadomi, że jej zakup właściwie przekracza ich możliwości finansowe, ale postanawiają zaryzykować, gdyż oboje zakochali się w tym pięknie położonym domu. Jak wspomina Carol:
„Kto wie, dokąd zaprowadzi nas to szalone przedsięwzięcie, ale lepiej spróbować, niż na starość wpatrywać się w deszcz załzawionymi oczami i wzdychać: „Co by było, gdyby?...” (s. 281)
Pierwszy rozdział książki daleki jest od sielanki, powiedziałabym nawet, że aktorka zastosowała w praktyce pierwszą część porady Hitchcocka odnośnie napięcia w filmie i zaserwowała nam swoiste „trzęsienie ziemi”. Po przyjeździe Carol, Michela i jego dwóch nastoletnich córek na dopiero co zakupioną farmę okazuje się, że nie dość, że dom i ogród są zaniedbane, to jeszcze nie ma dostępu do źródła wody, która umożliwiałaby normalne funkcjonowanie. W takiej sytuacji trudno mówić o beztroskich wakacjach i relaksie.
Kolejne dni i tygodnie tego pierwszego dłuższego pobytu na farmie przynoszą poprawę nastroju, ale Carol i Michel zdają sobie coraz bardziej sprawę, że jeśli farma ma się stać ich azylem i miejscem, gdzie poczują się szczęśliwi, będą musieli zainwestować w nią sporo wysiłku i pieniędzy, co w przypadku aktorki i producenta uzależnionych od powodzenia projektów, w których uczestniczą, będzie niezmiernie trudne. Widać zresztą, że Carol Drinkwater jest w trakcie pewnego przekwalifikowania, gdyż w czasie pierwszych lat w Appassionacie poświęca wiele czasu na pisanie scenariuszy do filmów. Potem rozpoczęła również karierę pisarską nie ograniczającą się tylko do wspomnień z Prowansji.
Carol Drinkwater i Michel Noll, francuski producent filmowy, po zaledwie kilku miesiącach związku, przy okazji bytności na słynnym festiwalu telewizyjnym na Lazurowym Wybrzeżu, oglądają ofertę biura nieruchomości i decydują się na zakup farmy noszącej nazwę Appassionata. Są świadomi, że jej zakup właściwie przekracza ich możliwości finansowe, ale postanawiają zaryzykować, gdyż oboje zakochali się w tym pięknie położonym domu. Jak wspomina Carol:
„Kto wie, dokąd zaprowadzi nas to szalone przedsięwzięcie, ale lepiej spróbować, niż na starość wpatrywać się w deszcz załzawionymi oczami i wzdychać: „Co by było, gdyby?...” (s. 281)
Pierwszy rozdział książki daleki jest od sielanki, powiedziałabym nawet, że aktorka zastosowała w praktyce pierwszą część porady Hitchcocka odnośnie napięcia w filmie i zaserwowała nam swoiste „trzęsienie ziemi”. Po przyjeździe Carol, Michela i jego dwóch nastoletnich córek na dopiero co zakupioną farmę okazuje się, że nie dość, że dom i ogród są zaniedbane, to jeszcze nie ma dostępu do źródła wody, która umożliwiałaby normalne funkcjonowanie. W takiej sytuacji trudno mówić o beztroskich wakacjach i relaksie.
Kolejne dni i tygodnie tego pierwszego dłuższego pobytu na farmie przynoszą poprawę nastroju, ale Carol i Michel zdają sobie coraz bardziej sprawę, że jeśli farma ma się stać ich azylem i miejscem, gdzie poczują się szczęśliwi, będą musieli zainwestować w nią sporo wysiłku i pieniędzy, co w przypadku aktorki i producenta uzależnionych od powodzenia projektów, w których uczestniczą, będzie niezmiernie trudne. Widać zresztą, że Carol Drinkwater jest w trakcie pewnego przekwalifikowania, gdyż w czasie pierwszych lat w Appassionacie poświęca wiele czasu na pisanie scenariuszy do filmów. Potem rozpoczęła również karierę pisarską nie ograniczającą się tylko do wspomnień z Prowansji.
W „Oliwkowej farmie” autorka opisuje pierwsze lata po zakupie Appassionaty. Zwłaszcza pierwszy rok był najeżony trudnościami, nie tylko spowodowanymi kłopotami z dostępem do wody i dużymi nakładami na remont domu, ale również ze względu na osławioną francuską biurokrację, która dała się we znaki nowym właścicielom. Były to lata niełatwe, ale oboje konsekwentnie walczyli o zachowanie swojej farmy i stworzenie z niej swojego prywatnego raju na ziemi. Oboje z Michelem nie spędzali tam jednak całego roku, lecz tylko okres wakacyjny i świąteczny. Mimo rozmaitych kłopotów i problemów, które napotykali w swoich działaniach, napotkali wśród miejscowych wielu przyjaciół i ciekawych ludzi, a co najważniejsze ich związek okrzepł. Ich spontaniczna decyzja zakupu farmy, która w rodzinie i wśród przyjaciół wzbudziła w najlepszym razie zdziwienie, okazała się spoiwem dla ich związku i azylem na trudne chwile. Ciekawostką kulturowo – socjologiczną jest wspominana przez autorkę, już w tych pierwszych latach spędzonych w Prowansji, obecność dość sporej grupy arabskich imigrantów, czego namacalną oznaką jest głos muezzina wzywającego wiernych na modlitwę, który roznosi się w ciszy prowansalskiego leniwego popołudnia.
Jeden z fragmentów tych wspomnień ma miejsce w Polsce, gdy Carol Drinkwater grała w serialu koprodukowanym przez TVP. Ponieważ autorka nie ma zwyczaju podawania w swojej opowieści dat i tytułów, nie byłam w stanie odkryć, w którym roku autorka gościła w naszym kraju i czy serial ten ujrzał światło dzienne. Zważywszy na opisywane realia musiał być to albo koniec lat siedemdziesiątych albo początek lat osiemdziesiątych ub. wieku. Obraz Polski wyłaniający się z opisu Carol Drinkwater – mimo sympatycznych słów na temat naszej tradycji i historii – rysuje się dość ponuro, a wszechobecne zacofanie rzuca się autorce w oczy na każdym kroku. Pewnie tak rzeczywiście było, ale moja wrodzona ciekawość domaga się odpowiedzi na pytanie, czy było to przed czy po 1989 r.
Carol stała się wraz z biegiem lat ekspertem od historii drzewek oliwnych i ich uprawy, dzięki czemu czytelnik może uczestniczyć w pierwszych oliwkowych żniwach na farmie i jednocześnie uzyskać pewną wiedzę o tej roślinie towarzyszącej ludzkości od wielu tysięcy lat. Fragmenty dotyczące tej właśnie fascynacji autorki są jednymi z najciekawszych w książce. Czujemy jej autentyczną radość i dumę z tego daru ziemi.
Osoba autorki budzi sympatyczne odczucie, aczkolwiek można mieć poczucie pewnej autokreacji. Jak wspomniałam wyżej, trudności finansowe w utrzymaniu farmy odgrywały dużą rolę w treści książki, ale z drugiej strony autorka wspomina np. o kupowaniu ozdób choinkowych w paryskim Harrodsie w środku dość istotnego kryzysu finansowego. Wydaje mi się też, że kupowanie antyków na targu w Nicei również nie jest najlepszą cenowo opcją. :)
Jest to książka, którą czyta się szybko i z zainteresowaniem. Widać, że Carol Drinkwater, choć nie jest mi znana z dokonań aktorskich, radzi sobie z piórem bardzo dobrze. Cykl „oliwkowy” odniósł sukces, na jego podstawie nakręcono również serial dokumentalny. Z chęcią zapoznam się z kolejnymi częściami, tym bardziej, że przyda się taka słoneczna odtrutka na długie zimowe wieczory, które czekają nas już wkrótce.
Jeden z fragmentów tych wspomnień ma miejsce w Polsce, gdy Carol Drinkwater grała w serialu koprodukowanym przez TVP. Ponieważ autorka nie ma zwyczaju podawania w swojej opowieści dat i tytułów, nie byłam w stanie odkryć, w którym roku autorka gościła w naszym kraju i czy serial ten ujrzał światło dzienne. Zważywszy na opisywane realia musiał być to albo koniec lat siedemdziesiątych albo początek lat osiemdziesiątych ub. wieku. Obraz Polski wyłaniający się z opisu Carol Drinkwater – mimo sympatycznych słów na temat naszej tradycji i historii – rysuje się dość ponuro, a wszechobecne zacofanie rzuca się autorce w oczy na każdym kroku. Pewnie tak rzeczywiście było, ale moja wrodzona ciekawość domaga się odpowiedzi na pytanie, czy było to przed czy po 1989 r.
Carol stała się wraz z biegiem lat ekspertem od historii drzewek oliwnych i ich uprawy, dzięki czemu czytelnik może uczestniczyć w pierwszych oliwkowych żniwach na farmie i jednocześnie uzyskać pewną wiedzę o tej roślinie towarzyszącej ludzkości od wielu tysięcy lat. Fragmenty dotyczące tej właśnie fascynacji autorki są jednymi z najciekawszych w książce. Czujemy jej autentyczną radość i dumę z tego daru ziemi.
Osoba autorki budzi sympatyczne odczucie, aczkolwiek można mieć poczucie pewnej autokreacji. Jak wspomniałam wyżej, trudności finansowe w utrzymaniu farmy odgrywały dużą rolę w treści książki, ale z drugiej strony autorka wspomina np. o kupowaniu ozdób choinkowych w paryskim Harrodsie w środku dość istotnego kryzysu finansowego. Wydaje mi się też, że kupowanie antyków na targu w Nicei również nie jest najlepszą cenowo opcją. :)
Jest to książka, którą czyta się szybko i z zainteresowaniem. Widać, że Carol Drinkwater, choć nie jest mi znana z dokonań aktorskich, radzi sobie z piórem bardzo dobrze. Cykl „oliwkowy” odniósł sukces, na jego podstawie nakręcono również serial dokumentalny. Z chęcią zapoznam się z kolejnymi częściami, tym bardziej, że przyda się taka słoneczna odtrutka na długie zimowe wieczory, które czekają nas już wkrótce.
Źródło zdjęcia |
Carol Drinkwater (ur. 1948) – aktorka anglo-irlandzka, najbardziej znana z roli Helen Herriot w serialu “Wszystkie stworzenia duże i małe” (1978-85). Jest autorką kilku powieści dla dzieci i dorosłych. Największy sukces wydawniczy odniosła jej seria o życiu na prowansalskiej farmie. Jej stronę internetową znajdziecie tu .
Autor:
Carol Drinkwater
Tytuł
oryginalny: The Olive FarmWydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumacz: Ewa Rudolf
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 466
O "Cyklu oliwkowym" słyszałam już wiele dobrego. Ty również piszesz o nim tak ciepło, że mam ochotę się skusić, choć to generalnie nie moja "działka" :)
OdpowiedzUsuńSkuś się :) Czasem warto wyjść poza swoje ulubione "rejony" :)
UsuńMnie podobały się tomy o podróży oliwkowym szlakiem w poszukiwaniu najstarszego drzewa oliwkowego.
OdpowiedzUsuńTo chyba "Oliwkowy szlak", któraś z kolejnych części. Na razie nastawiam się, że będę czytać po kolei, a druga książka z cyklu to "Sezon na oliwki" :)
UsuńPoszukuję I tomu serii oliwkowej może ktoś ma na zbyciu ? Mam pozostałe tomy.
OdpowiedzUsuń