Mariusz Wilk (ur. 1955), polski dziennikarz, pisarz, eseista, podróżnikŹródło zdjęcia |
Mariusz Wilk
Dom nad Oniego
Noir sur Blanc, 2006
"Ale nikt, kto nie żył jakiś czas na wsi w Rosji, nie może mieć pojęcia, jak wygląda obecnie wspólnota wiejska - a raczej to, co się z niej wyrodziło po wielu latach komunistycznych eksperymentów. Niegdyś pospołu mogli cerkiew w trzy dni postawić albo sąsiadowi pogorzelcowi dom odbudować, dzisiaj społem jedynie wypić potrafią, a i to potem się pobiją... Myśl, żeby razem prąd do wsi doprowadzić, nawet pijanemu nie przyszłaby do głowy.
W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję. Michaił Priszwin, jeden z mych ulubionych autorów piszących o Karelii, twierdził, że zamiast tracić czas na tak zwane podróżowanie w pełnym tego słowa znaczeniu, to jest na "przemieszczanie się po bezkresnych przestrzeniach", lepiej osiąść w jakimś charakterystycznym zakątku i, z bliska mu się przyjrzawszy, wyrobić sobie zdanie o całym kraju głębsze, aniżeli może dać nam jakakolwiek podróż." (s. 16)
"19 września
Babie lato w Zaonieżu - jak u Nikołaja Klujewa - złotem tka wrześniowe dni. Skraj boru zdaje się kruchtą, w której sosny, rozmodlone, sączą żywiczne aromaty. Nocami nad naszą czasownią Mars czerwono się jarzy.
W lesie grzybów istne zatrzęsienie - prawdziwki, koźlarze, opieńki, mleczaje, czarne i białe chruszcze... - najstarsi Zaonieżanie nie pamiętają takiego urodzaju. Zbieramy grzyby całymi łodziami, tak, tak - bo grzyby szczególnie obficie wysypują się na wyspach, a i zwozić je na łodziach lżej, niż w rękach dźwigać. Potem Natalia czyści je, sortuje, suszy, gotuje, marynuje, kisi, soli, dusi. Cały dom przesiąkł zapachem grzybów i zalewy octowej do marynaty. Na śniadanie zupa grzybowa z prawdziwków, na obiad kartofle i koźlarze czerwone w śmietanie, a na kolację opieńki z rusztu." (strony 22-23)
Dom nad Oniego
Noir sur Blanc, 2006
"Ale nikt, kto nie żył jakiś czas na wsi w Rosji, nie może mieć pojęcia, jak wygląda obecnie wspólnota wiejska - a raczej to, co się z niej wyrodziło po wielu latach komunistycznych eksperymentów. Niegdyś pospołu mogli cerkiew w trzy dni postawić albo sąsiadowi pogorzelcowi dom odbudować, dzisiaj społem jedynie wypić potrafią, a i to potem się pobiją... Myśl, żeby razem prąd do wsi doprowadzić, nawet pijanemu nie przyszłaby do głowy.
W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję. Michaił Priszwin, jeden z mych ulubionych autorów piszących o Karelii, twierdził, że zamiast tracić czas na tak zwane podróżowanie w pełnym tego słowa znaczeniu, to jest na "przemieszczanie się po bezkresnych przestrzeniach", lepiej osiąść w jakimś charakterystycznym zakątku i, z bliska mu się przyjrzawszy, wyrobić sobie zdanie o całym kraju głębsze, aniżeli może dać nam jakakolwiek podróż." (s. 16)
"19 września
Babie lato w Zaonieżu - jak u Nikołaja Klujewa - złotem tka wrześniowe dni. Skraj boru zdaje się kruchtą, w której sosny, rozmodlone, sączą żywiczne aromaty. Nocami nad naszą czasownią Mars czerwono się jarzy.
W lesie grzybów istne zatrzęsienie - prawdziwki, koźlarze, opieńki, mleczaje, czarne i białe chruszcze... - najstarsi Zaonieżanie nie pamiętają takiego urodzaju. Zbieramy grzyby całymi łodziami, tak, tak - bo grzyby szczególnie obficie wysypują się na wyspach, a i zwozić je na łodziach lżej, niż w rękach dźwigać. Potem Natalia czyści je, sortuje, suszy, gotuje, marynuje, kisi, soli, dusi. Cały dom przesiąkł zapachem grzybów i zalewy octowej do marynaty. Na śniadanie zupa grzybowa z prawdziwków, na obiad kartofle i koźlarze czerwone w śmietanie, a na kolację opieńki z rusztu." (strony 22-23)
Jezioro OniegoŹródło zdjęcia |
"27 września
Niskie niebo nad Oniego ogranicza widnokrąg jak naciśnięta na oczy czapka, spod której od czasu do czasu łypie jesienne słońce i rozświetla brzeg po tamtej stronie Wielkiej Zatoki, dobywając w krótkich rozbłyskach trochę melanżu oranżu i jadowitej żółci, po czym obrazek powraca do zaonieżskiej monochromii: od brudnych jak znoszone walonki ociężałych obłoków i ołowianej barwy wody do poszarzałych drewnianych domów i wypłowiałych od wódy ludzi. Obrazek ten - mówiąc szczerze - byłby nieco mroczny, gdyby nie blaski kopułki na dzwonnicy czasowni, która w tym szarym landszafcie lśni osinowym srebrem, jakby się światłem umyła przed swym dorocznym świętem." (s. 29)
"11 maja
Najlepsza część dziennika to ta, która
nie została napisana.
Thomas Merton
W nocy Oniego się odkryło. Jeszcze wczoraj całe jezioro pokrywał poczerniały "skisły" lód, z którego można było wyczytać zdarzenia minionej zimy - od pierwszej listopadowej majny do ostatniej rybackiej łunki - gdzie człek przesiadywał, kędy wilki poszły, skąd zazwyczaj dęło. A dzisiaj woda za oknem pluszcze i chełbiami w słońcu igra. Wystarczył dmuch wiatru i ni majny, ni łunek, ni wilczej tropy." (s. 178)
Howԁy! I sіmply wish to give you a huge thumbѕ uρ for your excellent
OdpowiedzUsuńinformatiοn you've got here on this post. I am returning to your website for more soon.
Take a look at my site ... HäMorrhoiden Bilder Stadium 1