“Dom to nasz azyl przed światem. (…) To miejsce, gdzie możemy z Michelem być razem; gdzie istniejąca między nami więź może się rozwijać i przybierać własny kształt; gdzie możemy być wspólnotą, nami, a zarazem niezależnie stwarzać siebie jako jednostki; gdzie możemy odzyskiwać siły, lizać rany i opatrywać się nawzajem po ciosach, klęskach i zawodach życia. Dom znaczy dla nas bardzo wiele. Jest czymś więcej niż istniejącym budynkiem. Przynajmniej dla mnie. Bowiem dom, farma, to dla mnie miejsce uzdrowienia także w innym sensie. W sensie, w jakim chyba nie jest nim dla Michaela.” (strony 249-250)
W „Sezonie na oliwki" tematyka związana z rozwojem farmy schodzi na dalszy plan. Najważniejsza jest historia Carol, jej prywatne przeżycia i dramat niespełnionego macierzyństwa. Jest to opowieść kobiety, która szuka swojej drogi, znajduje swoje miejsce na ziemi, ale przydarza jej się z jednej strony wielka miłość, z drugiej zaś ogromna strata, którą musi przeżyć i przeanalizować, aby nadać swemu życiu sens i nie pogrążyć się w bezcelowym „dryfowaniu”.
Najważniejszym motywem przewodnim książki jest szukanie swojej drogi, sposobu na życie i wewnętrznego ukojenia po trudnych przeżyciach. Uczucie do Michela, przemyślenie swojego życia ze szczególnym uwzględnieniem kłopotów rodzinnych w dzieciństwie pozwala Carol osiągnąć równowagę wewnętrzną. Autorka koncentruje się na swoich przeżyciach w związku z nadzieją na nowe życie, które w niej zakiełkowało, by wkrótce potem zmierzyć się ze stratą i depresją. Analizuje swoje życie, problemy, które ją dotykały i czerpie siłę z miłości męża, piękna miejsca, w którym żyje i przyrody, która ją otacza.
Opowieść Carol jest poprowadzona ciekawie i emocjonalnie. Mimo skoncentrowania na sobie i swoich przeżyciach (bo to ona gra w tej książce główną rolę) potrafi zaciekawić anegdotkami z życia. Portretuje swoich sąsiadów i współpracowników z sympatią i czasem z przymrużeniem oka. Bardzo udanym fragmentem książki jest opis zmagań z francuską biurokracją podczas starań o uzyskanie statusu AOC dla produkowanej na farmie oliwy. Proces ten jest niezmiernie skomplikowany, obwarowany wieloma wymaganiami, a petent musi się liczyć z długotrwałością obowiązujących procedur i poleganiem na dobrej lub złej woli urzędników. Pióro Carol Drinkwater nie zawodzi czytelników również opisując żywo i barwnie scenki rodzajowe z życia francuskiego Południa uwzględniające np. odnalezienie jedynego w swoim rodzaju różdżkarza określającego miejsce źródeł wody na farmie czy predylekcję Francuzów do rozkoszy stołu zawsze i wszędzie, nawet w środkach komunikacji.
Szczególnie malownicze są opisy przyrody. Czyta się je dobrze, aczkolwiek czasami przebija z nich nadmierna egzaltacja. Jeśli macie inną opinię, zrzućcie to na karb mojej bezduszności i braku romantyzmu, ale poczułam się nieco przytłoczona opisem szukania emocjonalnej więzi z drzewami. ;)
Carol sprawia wrażenie sympatycznej osoby, choć może nieco zbyt skoncentrowanej na sobie. Już w pierwszej części wydawało mi się, że książka stanowi pewną autokreację, po lekturze drugiej części jestem tego pewna, ale z drugiej strony, która autobiografia nią nie jest?
Rozpoczynając lekturę tej książki warto zwrócić uwagę na przytoczony na wstępie cytat autorki:
„To opowieść prawdziwa. Fragment mojej własnej historii, a ponieważ do mnie należy, pozwoliłam sobie na pewną swobodę: zmieniałam czas i nazwiska, w paru miejscach poprawiłam scenariusz. Jak mawiają w filmach: „dla ochrony niewinnych” – oraz kilku winnych, którzy przemykają chyłkiem przez stronice tej książki”.
Jestem osobą, która może nie jest specjalnie spostrzegawcza w życiu codziennym, ale zwracam uwagę na daty oraz synchronizację czasową i muszę przyznać, że pewne rzeczy opisane w książce mi się nie zgadzały. Otóż, jeśli mogę co nieco zdradzić z treści (ale nie tak znowu wiele, gdyż w materiałach promocyjnych autorka nie czyni z tych wydarzeń tajemnicy), Carol Drinkwater określiła swój wiek w momencie zawarcia małżeństwa z Michelem na 38 lat, co wskazuje – zgodnie z danymi Wikipedii – na rok 1986. Wkrótce potem zachodzi w ciążę i prezentuje w książce uwagi na temat początków bytności rosyjskiej mafii na Lazurowym Wybrzeżu. Chyba trochę za wcześnie. W opowieści toczącej się w tej części, która jak rozumiem, miała miejsce w ciągu kilku miesięcy po poronieniu Carol, wspomniana jest praca na laptopie. Też mi się to nie zgadza z realiami, nawet jeśli dotyczy początku lat 90-tych. I powiem szczerze, że mimo cytowanego wyżej zastrzeżenia autorki, nieco mi te niedokładności w narracji przeszkadzały w lekturze.
Mimo powyższych uwag, które możecie zrzucić na karb mojego dzisiejszego malkontenctwa, na pewno przeczytam kolejną część cyklu, gdyż ciekawią mnie dalsze losy Carol, Michela i ich farmy, a lektura książki pomaga przetrwać zimę. ;)
Carol Drinkwater (ur. 1948) – aktorka anglo-irlandzka, najbardziej znana z roli Helen Herriot w serialu “Wszystkie stworzenia duże i małe” (1978-85). Jest autorką kilku powieści dla dzieci i dorosłych. Największy sukces wydawniczy odniosła jej seria o życiu na prowansalskiej farmie. Wywiad z nią o jej fascynacji życiem na farmie znajdziecie tu.
Źródło zdjęcia
Autor: Carol Drinkwater
Tytuł oryginalny: The Olive Season
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumacz: Hanna Pasierska
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 440
Już widziałam tę serie Oliwkową i mnie zainteresowała , ale mogłabym ją dopiero przeczytać, gdy będzie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNabywać jej raczej nie będę.)
Ja również korzystam z zasobów mojej biblioteki. :)
UsuńNie znam ani książki i autorki, ale zaciekawiła mnie ta opowieść.Okładka też interesująca. Poszukam w swojej bibliotece - może akurat jest?
OdpowiedzUsuńOkładki książek cyklu są bardzo udane. Zachęcają do lektury i przenoszą nas w inne otoczenie. Ludzie, przyroda i słońce południa pozwalają nam oderwać się od zimy, chociaż opowieść Carol nie jest pasmem tylko i wyłącznie słonecznych stron życia.
UsuńTeż mnie zaciekawiła ta seria, kupiłam pierwszą, a nawet drugą część, ale leży sobie spokojnie na półce. Może wreszcie po nią sięgnę tym bardziej, że wydaje mi się iż warto.
OdpowiedzUsuńAutorkę/aktorkę pamiętam z serialu. Bardzo lubiłam go oglądać.
A ja z kolei zupełnie nie znam Drinwater z dokonań aktorskich :) Serial o weterynarzu kiedyś ogladałam, ale pamiętam go jak przez mgłę.
Usuń