No cóż, mam trochę pozaczynanych serii wydawniczych i nie wiem, czy wyrobię się z ich przeczytaniem w nadchodzącej pięciolatce. :) Seria o Mitford jest jedną z nich, ale po drugą część sięgnęłam wyjątkowo szybko, co było zapewne spowodowane świąteczną atmosferą i chęcią ogrzania się w ciepłej atmosferze Mitford.
„Światełko w oknie” zabiera nas do tego urokliwego miasteczka, które poznaliśmy w pierwszej części cyklu, gdzie spotykamy kilku starych znajomych, a więc przede wszystkim ojca Tima, pannę Sadie, Dooleya, Cynthię, która jednak obecna jest głównie korespondencyjnie, gdyż obowiązki zawodowe wezwały ją do Nowego Jorku.
Ojciec Tim pozostaje sam w Mitford, z jednej strony niepewny czy jest gotowy na coś więcej niż „chodzenie” z Cynthią, z drugiej zaś poddany bezpardonowym atakom na własną osobę ze strony świeżo owdowiałej bogatej mieszkanki Mitford, która najwidoczniej postanowiła zostać pastorową. Dodatkowo, pojawia się u niego w domu na czas nieokreślony jedna z kuzynek z Irlandii, której zupełnie nie może sobie umiejscowić we własnym drzewie genealogicznym, a jej obecność staje się coraz bardziej uciążliwa dla wszystkich domowników. W miasteczku postępują również prace nad budową Domu Nadziei, hojnego daru panny Sadie, choć kierownik budowy nie zyskuje uznania swoją burkliwością i nieokrzesanym stylem bycia. Mitford przeżywa również srogi atak mroźnej zimy, która nie tylko dezorganizuje życie miasteczka, ale właściwie odcina je od świata.
Ojciec Tim osamotniony pod nieobecność Cynthii przesiaduje w swoim ulubionym barze przy głównej ulicy miasteczka. A bar ten jest miejscem, gdzie koncentruje się życie tutejszych mieszkańców. Jego niewymuszona atmosfera i kuchnia przyciąga wielu bywalców, ale czy to dziwne, gdy mają miejsce podobne do poniższego dialogi?
"W dzisiejszym dniu mamy dwie propozycje lunchu – poinformował go Percy.
- Tak? A jakie?
- Bierz… albo nie.
- Biorę.” (s. 266)
Widać, że autorka pragnęła drugiej części nadać nieco bardziej dynamiczną formę, gdyż wprowadziła do zestawu bohaterów kilka nowych osób, w tym przynajmniej dwa negatywne charaktery, aczkolwiek nie tak negatywne, żeby nie poradzić sobie z ich wpływami połączonymi siłami dobra reprezentowanego przez przytłaczającą większość mieszkańców Mitford. Mam jednak wrażenie, że Jan Karon w tej części „zapomniała” o niektórych bohaterach z tomu pierwszego i zostawiła ich nieco „na boku” koncentrując się na pogłębieniu postaci panny Sadie, nowych osobach i perypetiach ojca Tima. Mimo relatywnie żywszej akcji niż w pierwszej części, miałam pewien niedosyt podczas lektury, gdyż trochę mnie jednak znudziły „podchody” Cynthii i ojca Tima, którzy kontaktują się głównie za pomocą telefonu i dość monotematycznych listów, które niewiele wnoszą do historii ich związku. Dodatkowo, wdówka Mallory przypuszcza swoje ataki na ojca Tima falowo, w jednym momencie są one bardzo nasilone, a za chwilę spokój duchownego trwa dość długo, by znów nagle się skończyć, a za każdym razem zaskoczony jak uczniak ojciec Tim nie jest w stanie wyjaśnić swojego punktu widzenia odnośnie tych zakusów. Cały ten wątek wydaje mi się nieco sztuczny.
W mojej opinii ten tom jest słabszy od pierwszej odsłony przygód ojca Tima, ale nie skłania mnie to do zerwania znajomości z gromadką z Mitford, gdyż polubiłam tę atmosferę i ciepło, które stamtąd bije. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą trzymały poziom pierwszej części. Jeśli lubimy od czasu do czasu pogrążyć się w ciepełku małych miasteczek, gdzie ludzie żyją powoli, wszyscy się znają, a jednak życie pełne jest wydarzeń, często zupełnie niespodziewanych, ten cykl na pewno się Wam spodoba.
Źródło zdjęcia |
Jan Karon
(ur. 1937) – amerykańska autorka książek dla dzieci i dorosłych. Zdobyła
popularność dzięki książkom o ojcu Timie, pastorze z Mitford, które napisała po
wycofaniu się z pracy w agencji reklamowej. Pierwszą książkę „W moim Mitford”
wydała w 1994 r.
Autor: Jan Karon
Tytuł oryginalny: A Light in the Window
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Kameleon
Tłumacz: Mira Czarnecka
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 460
Ciekawie opisałaś to wszystko :) Bardzo mi sie podoba twój blog <3 W wolnej chwili zapraszam do mnie ourloveourpassion.blogspot.com :) Obserwujemy? Bo chętnie wpadnę tu jeszcze nie raz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCześć Kaye! Obglądałam sobie Jan Karon niedawno. Zysk to "moje" poznańskie wydawnictwo i tę serię niebywale sobie cenię. Mnie zachęciłaś ;)
OdpowiedzUsuńJa także bardzo lubię tę serię wydawnictwa Zysk. Najśmieszniejsze jest to, że książki Jan Karon wydane w tej charakterystycznej szacie graficznej zupełnie mi umknęły i poznaję je dopiero teraz dzięki polecankom blogowym. :)
UsuńNie znam gromadki z Midford, ale nic straconego :)
OdpowiedzUsuńA z seriami wydawniczymi też tak mam, jedne powoli czytam, inne czekają i czekają :)
Jeśli książki o Mitford wpadną Ci w ręce, naprawdę polecam. Zapewniają nie tylko chwilę relaksu, ale pokazują, że pozytywne zmiany w swoim życiu mozna wprowadzać zawsze :)
Usuń