Sporo o tej książce napisano, głównie złego i miałam po nią w ogóle nie sięgać. Trzeba jednak trafu, że wpadła mi w oczy w bibliotece i wzięłam ją dla mojej Mamy, podobnie zresztą jak książkę Moniki Jaruzelskiej, o której może coś niedługo skrobnę, no i stało się. Przeczytałam i zdarzyło się coś w rodzaju cudu: piszę tę notkę w dniu zakończenia lektury, co normalnie mi się nie zdarza, muszę trochę czasu poświęcić na przemyślenia i dopracowanie tekstu. Tu jednak nie odczuwam takiej potrzeby, tylko siadam i piszę. :)
Małgorzata Potocka, partnerka Grzegorza Ciechowskiego w latach 1985-94 snuje opowieść o ich życiu w tamtym czasie. Choć był to dla Grzegorza okres niezwykle ważny i płodny muzycznie, czytelnik nie ma szansy dowiedzieć się o tym zbyt wiele. Autorka, razem z dziennikarką prowadzącą wywiad, koncentrują się głównie na osobie Potockiej i na jej przeżyciach, odczuciach i opiniach. Grzegorz Ciechowski - artysta w tej książce praktycznie się nie pojawia poza wzmiankami, że siedzi w studiu (co tworzy?), daje koncert czy nagrywa teledysk. Autorka wspomina, że w czasie ich związku nagrał sześć płyt, ale nawet nie podaje ich tytułów. Nie dowiemy się zgoła nic o procesie twórczym i inspiracjach Ciechowskiego, o których wspomina incydentalnie (lubił twórczość Vonneguta, wiersze haiku i "Mistrza i Małgorzatę"). Za to niejednokrotnie wspomina o "braku obycia" Grzegorza i o swoich zasługach w procesie wprowadzania go w świat kultury wysokiej. Podkreślając na jednej stronie, że był "wielki" i "utalentowany", na kolejnej sprowadza go do roli prowincjusza patrzącego na Jej przyjaciół wielkimi ze zdziwienia oczami.
Jak nietrudno policzyć od rozstania Małgorzaty Potockiej i Grzegorza Ciechowskiego w 1994 r. minęło 20 lat, od jego śmierci w 2001 r. - 12. Mimo zarzekania się autorki o braku negatywnych emocji, one cały czas w niej tkwią, o czym świadczy ta książka. Rozumiem jej ogromny zawód miłosny i traumę, jaką przeżyła autorka, gdy jej partner porzucił ją dla dziewczyny wychowującej ich dziecko. Jednak ton tej opowieści świadczy o wielkim rozgoryczeniu Potockiej i tak naprawdę chyba o niezrozumieniu swojego partnera. Fakt, że opisywane przez nią wspólne życie ogranicza się w jej wspomnieniach do nieustannego ciągu spotkań, podróży, zakupów etc., bez refleksji o roli twórczości Ciechowskiego w polskiej muzyce rockowej, podkreślanie swojej roli w kreacji artystycznej nieżyjącego już partnera może budzić wątpliwości, gdyż pani Małgorzata na pewno nie "stworzyła" Republiki, o czym wspomina w pewnym momencie.
Szczególnie kuriozalnym elementem książki były "Kartki z kalendarza", które z jednej strony stanowią powtórzenie tez z wywiadu, z drugiej stanowią mało ciekawy opis zakupów, posiłków i spotkań sprzed ponad 20 lat. Mogę tylko podziwiać pamięć autorki, która pamięta, jakiej marki torebkę kupowała dla córki, czy co jadła podczas posiłku u przyjaciół, ale te informacje nie były w stanie mnie w jakikolwiek sposób zainteresować.
Podsumowując, jeśli chcecie poznać bliżej Grzegorza Ciechowskiego, niepowtarzalnego artystę i utalentowanego twórcę mającego swój istotny wkład w rozwój polskiej sceny muzycznej lat 80-tych i 90-tych XX wieku, to nie jest książka dla Was. Jeśli zaś chcecie poznać bliżej osobowość i opinie Małgorzaty Potockiej, jej opis codzienności z Obywatelem G.C, to być może odnajdziecie w niej wątki, które Was zainteresują. Dla mnie była to jednak strata czasu i mogę tylko wyrazić żal, że Grzegorz Ciechowski doczekał się do tej pory tylko takiej "biografii".
P.S. O książce tej pisały również Lirael i Kasia Eire. Polecam!
Autor: Małgorzata Potocka, Krystyna Pytlakowska
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 264
Uwielbiam twórczość Ciechowskiego, szkoda, że ta biografia jest taka słaba. Wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńSłowa "biografia" użyłam w cudzysłowie, gdyż Ciechowskiego jest tam bardzo mało. Mam jednak nadzieję, że niedługo ktoś może się pokusi o napisanie książki, która będzie mogła pretendować do miana biografii, z której dowiemy się czegokolwiek o kreacji artystycznej Ciechowskiego. On na to zasługuje.
UsuńWspomnienia mają to do siebie, że rzadko kiedy bywają obiektywne. Czas zmienia i zniekształca. Podejrzewam, że Potocka, jak każda porzucona kobieta, przechodziła przez wszystkie fazy analizowania swojego związku. Rozumiem ją i jej żal, chociaż faktycznie książka nie była potrzebna. No ale to jej forma zamknięcia przeszłości - tym bardziej, że Ciechowski juz sie nie obroni.
OdpowiedzUsuńWspomniałam o tym, że rozumiem jej sytuację i dlatego nie napisałam ostrzej o pewnych kwestiach poruszanych w książce, które wzbudziły mój niesmak. Ta książka to w moim odczuciu forma psychoterapii, ale czy musiała ukazywać się drukiem?
UsuńCzy kolejna opinia potwierdzająca, iż w tej książce za dużo Małgorzaty, za mało Grzegorza. Trzy ostrzeżenia to w zupełności wystarczy, aby książkę omijać szerokim łukiem (czytałam opinie i Lirael i Kasi)
OdpowiedzUsuńRaczej tak. :) Ja sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem. :)
UsuńCzytałam ostrzeżenie Lirael, przeczytałam dosadną krytykę Kasi (nie wiem jak ona to robi, ale robi świetnie) i podziwiam, że mimo wszystko chciałaś poznać tę pozycję. Popieram Guciamal, że razem z Tobą, trzy ostrzegające koleżanki blogerki, na dodatek z rodzaju tych zaufanych, gdzie można w ciemno założyć, że nie ma sensu się brać za lekturę, są wystarczające.
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie - dodam - że Małgorzata Potocka robi coś takiego po tylu latach. Rozumiem zawód, rozumiem, że ją to bolało. Ale po tylu latach ciągle odczuwać taką złość i taki żal? To już się kwalifikuje do przepracowania na terapii. To nie złośliwość, tylko wiedza zaczerpnięta na studiach.
Starałam się napisać krytycznie o książce, ale jej nie "zjeżdżać", choć jest tam wiele niekonsekwencji, dlatego, że rozumiem uczucia Małgorzaty Potockiej. Sięgnęłam po nią, bo primo wpadła mi w ręce, secundo - lubię muzykę Ciechowskiego. :)
UsuńWiele krytyki już na ten temat czytałam, daruję sobie
OdpowiedzUsuńChyba słusznie :)
Usuń