Książka Moniki Jaruzelskiej była jednym z bestsellerów 2013 r. Z różnych względów nie planowałam jej lektury. Ale, jak się okazuje, wszystkiego nie da się przewidzieć. :) Podczas wizyty w bibliotece ujrzałam książkę na półce, pomyślałam, że byłaby to fajna lektura dla mojej Mamy. Jak pomyślałam, tak zrobiłam, czyli wypożyczyłam książkę dla Mamy, która pochłonęła „Towarzyszkę Panienkę” w dwa wieczory. Jako że termin oddania książki do biblioteki był dość długi postanowiłam i ja zapoznać się z tą pozycją.
Książka jest napisana w formie impresji, takich wspomnieniowych puzzli (takiego określenia używa autorka) i nie można jej traktować jak autobiografii. To raczej zbiór anegdot i historyjek z życia autorki, „tej” Jaruzelskiej. Wyłania się z nich obraz dziecka, dziewczyny, później kobiety, która świadoma jest swojej niecodziennej pozycji w otaczającej ją rzeczywistości, ale stara się nie zatracić umiejętności samodzielnego myślenia.
Monika Jaruzelska pisze nie tylko o sobie, swoich rodzicach (często w zaskakujący sposób), synu; przed naszymi oczami przewija się korowód postaci, które napotkała na swojej drodze, od Kory po Rafała Ziemkiewicza. Większość przytaczanych anegdot jest dość zabawnych, ale uważam, że z kilku - zwłaszcza dotyczących jej ochroniarzy – autorka mogła zrezygnować.
Tym, co uderza w tej książce to powierzchowność. Miałam wrażenie takiego „ślizgania się po powierzchni” przez autorkę. I dopóki jest to „ślizganie”, niewchodzenie w szczegóły to jest w porządku, lektura należy do miłych i przyjemnych. Można się z autorką zgadzać lub nie, ale czyta się dobrze. Są jednak momenty, kiedy Monika Jaruzelska, niejako mimochodem, wypowiada swoje opinie jako obiektywną prawdę, a sądy te są dość kontrowersyjne, co sprawia wrażenie pewnej formy manipulacji.
Żeby nie być gołosłowną przytoczę dwa przykłady, które zwróciły moją uwagę.
[chłopcy z ochrony] „Bywało, że przy mnie chłopaków ponosiły emocje. Oglądając wiadomości telewizyjne, klęli: „Kurwa, bym zajebał tych wszystkich solidaruchów!”. Ale z drugiej strony natykałam się na podobne emocje: „Na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści!”. Konsekwencją tych emocji już wkrótce była śmierć sierżanta Karosa i księdza Popiełuszki. A ja musiałam żyć w tych dwóch światach.” (s. 67)
Zrównanie śmierci księdza Popiełuszki i sierżanta Karosa jest, jakby to powiedzieć, z gruntu fałszywe. W latach 80-tych XX w. ksiądz Popiełuszko był jedną z wielu śmiertelnych ofiar działań aparatu bezpieczeństwa PRL (tu znajdziecie informacje o ofiarach stanu wojennego i lat następnych). Sierżant Karos był jedyną ofiarą aparatu władzy w tym czasie i to dość przypadkową. Zginął w wyniku postrzelenia, gdy szarpali się z nim młodzi chłopcy zaangażowani w działalność opozycyjną. Zrównanie tych wydarzeń w taki sposób, w jaki zostało to ukazane w książce Moniki Jaruzelskiej budzi mój głęboki sprzeciw. W moim przekonaniu, inny wymiar mają również pokrzykiwania uzbrojonych „chłopców z ochrony” w zestawieniu z rymowankami bezbronnego tłumu manifestantów żądających prawa do wyrażania swoich poglądów, co w PRL-u było przecież zakazane.
„Tragedia w Wujku nie była odgórnie przygotowaną egzekucją. Stało się to pod wpływem emocji chwili.” (s. 112)
Czy aby na pewno można to stwierdzać z taką niezachwianą pewnością?
Autorka dość skrótowo przedstawia też wersję zmiany światopoglądu swojego ojca w latach wojny: „Poglądy zmienił podczas wojny. Najpierw zsyłka na Syberię, śmierć ojca, nieskuteczna próba dotarcia do armii generała Andersa, a potem przedostanie się do Armii Ludowej – to wszystko spowodowało u niego przemianę światopoglądową. Przy tym jeszcze większy szacunek do prostego człowieka. Ojciec mówił, że tak naprawdę on, matka Wanda i siostra Teresa przetrwali w tajdze dzięki prostym ludziom z syberyjskiej wsi. Niezwykle serdecznym, dzielącym się ostatnią kromką chleba w chwili głodu i chłodu. I ten paniczyk o endeckim nastawieniu przekonał się wówczas, że równość społeczna jest jak najbardziej moralnie usprawiedliwiona, a wręcz pożądana.” (strony 59-60)
Może i tak było, i ta zmiana światopoglądu o 180 stopni rzeczywiście miała miejsce, ale generał Jaruzelski jest jedynym znanym mi przypadkiem powzięcia tak pozytywnych odczuć do ZSRR i systemu komunistycznego po doświadczeniach syberyjskiej zsyłki. A może ktoś z Was zna podobny przypadek?
Powyższe kwestie, czy raczej sposób ich prezentacji przez autorkę, budzi moje wątpliwości. Nutę fałszu, a przynajmniej braku logiki, wyczuwam również w kwestii chrztu syna autorki. Nie wspominałabym o tej sprawie, gdyż uważam ją za kwestię należącą bezsprzecznie do prywatności każdej osoby, ale autorka sama opisała to zdarzenie w książce dość szeroko. Monika Jaruzelska została ochrzczona potajemnie przez babcię jako kilkuletnie dziecko. Uważa się jednak za osobę niewierzącą, podobnie jak jej rodzice i partner, ojciec jej dziecka. Dziwi mnie więc, że postanowiła ochrzcić swego syna. Czyż można się dziwić, że 9-latek, którego najbliższe otoczenie stanowią osoby niewierzące, „podjął decyzję”, że nie wierzy w Boga? Po co i na co podjęto decyzję o sakramencie chrztu skoro nikt nie zamierzał dotrzymać przyrzeczeń zawartych w treści deklaracji rodziców i rodziców chrzestnych? Czyżby tylko ze względów dekoracyjnych oferowanych przez górski kościółek? No, nie rozumiem tego podejścia i chyba już nie zrozumiem.
Książkę czyta się szybko, nawet trochę bezrefleksyjnie. Sprzyjają temu krótkie rozdziały, dość duża czcionka i lekki, przystępny język. Jest to w założeniu lektura lekka, łatwa i przyjemna. Mimo zgłoszonych powyżej uwag krytycznych uważam, że "Towarzyszka Panienka" jest warta uwagi czytelnika. W porównaniu z czytaną przeze mnie ostatnio książką Małgorzaty Potockiej (notabene obie są dobrymi znajomymi i wspominają o sobie w swoich książkach) jest to różnica kilku klas na korzyść książki Moniki Jaruzelskiej. Jednak decydując się na jej lekturę warto dysponować pewną wiedzą o okresie PRL-u i stanu wojennego, aby nie przyjmować bezkrytycznie wszystkich zawartych tam opinii, a być w stanie odnaleźć wiele ciekawostek i „smaczków” z tamtych czasów. Wtedy nasza satysfakcja czytelnicza będzie pełniejsza i bardziej dogłębna.
Autor: Monika Jaruzelska
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 280
Mnie "Towarzyszka Panienka" boleśnie rozczarowała. Liczyłam na coś głębszego i dlatego ta "bezrefleksyjność" bardzo mi przeszkadzała. Pamiętam, że pomyślałam, że można tę książkę bez szkody czytać na raty w poczekalni u dentysty.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre lektura na poczekalnię u dentysty :) Ja książkę czytałam głównie w środkach komunikacji miejskiej. Niespecjalnie rozczarowałam się ta pozycją, bo oczekiwań nie miałam zbyt wielkich, ale uważam, że tej książki nie można czytać bez jakiejkolwiek wiedzy o tych czasach.
UsuńPrzypadki czytelnicze chodzą po czytelnikach :) Myślałam o tej książce podobnie jak Ty i niewykluczone, że gdybym znalazła w bibliotece mogłabym sięgnąć z ciekawości. Ale nie znoszę bezrefleksyjności. I nie znoszę takich nielogicznych zachowań, jak ten chrzest. Dlatego tak cenię blogosferę. I wiesz, zaczynam bardziej doceniać krytyczne pisanie o słabych książkach. Jednak do tego chyba trzeba dojrzeć :-)
OdpowiedzUsuńJeżeli książka wpadnie Ci w ręce, to możesz rzucić okiem. Ja zwróciłam uwagę tylko na kwestie, które uważam za wysoce kontrowersyjne. Sprawa z chrztem mnie zdziwiła i dlatego o niej napisałam. :)
UsuńGeneralnie nie mam oporu przed pisaniem krytycznie o książkach lub o ich niektórych aspektach. Zresztą to, co mnie się nie spodobało, dla kogoś innego może być całkiem atrakcyjne. :)
Kojarzę wielu lewicowców, którzy przeszli przez zsyłkę/łagry, a mimo to pozostali przy swoich poglądach, jednego, który został umiarkowanym antykomunistą (Wat). Myślę, że to raczej kwestia ustalenia, gdzie leżą konfitury...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńRzeczywiście, lewicowcy mogli pozostać przy swoich poglądach nawet mimo zsyłki. Świadczą o tym też zachowania polskich komunistów po rozprawie z KPP w 1938r. Ale W. Jaruzelski przed wojną miał poglądy zdecydowanie prawicowe i ta całkowita zmiana orientacji politycznej jest co najmniej zastanawiająca.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak, ta książka rzeczywiście wpisuje się w ten trend "ocieplający". Z tego, co słyszałam podczas niedawnej afery z opiekunką W. Jaruzelskiego, niedługo pojawi się kolejna książka M. Jaruzelskiej.
UsuńGdy książka wpadnie mi kiedyś w ręce - przeczytam. Z czystej ciekawości, co też Towarzyszka Panienka ma do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńCzyli dla zaspokojenia ciekawości :) To również moje powody sięgnięcia po tę książkę. :)
UsuńW stosunku do tej książki najlepsze chyba będzie często powtarzane przez Cejrowskiego zdanie: precz z komuną! Książka ma czysto propagandowy cel - ocieplanie wizerunku zbrodniarza Jaruzelskiego.
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam wyżej książka wpisuje się bezsprzecznie w trend "ocieplający", ale uważam, że jeśli zna się fakty dotyczące PRL-u, stanu wojennego i lat następnych, to można wyłapać różne ciekawostki.
UsuńNo i ta obłuda z chrzcinami latorośli... Po czynach ich poznacie.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDawno temu rzucił mi się wywiad z M.Jaruzelską, w którym oznajmiła, że nie zamierza mieć dzieci. I było to powiedziane poważnie z mocnymi argumentami.Po jakimś czasie przeczytałam, że będzie miała chłopca o imieniu Gustaw. Może nie jest to istotny argument świadczący o człowieku, ale już powstają wątpliwości co wiarygodności tej osoby. Taka wypowiedź w ustach kobiety w 20 -30 letniej naprawdę brzmi nieprawdziwie. A drugim argumentem, że nigdy nie przeczytam tej książki jest to, że sama autorka nie zrobiła nic wartościowego bym poświęcała jej mój cenny czas. Basia
OdpowiedzUsuńW latach młodzieńczych rzuca się różne radykalne tezy. M. Jaruzelska uważa się za feministkę i stąd pewnie te deklaracje wynikały. W książce jest jeden czy dwa rozdziały, w których odnosi się ona krytycznie do niektórych haseł feministek rzucanych w ostatnim czasie, ale jej postawa polityczna jest oczywiście lewicowa i "mainstreamowa", jeśli mogę się tak wyrazić. Co do posiadania dziecka, to kwestia bardzo osobista i pewnie nie trzeba było rzucać w eter takich oświadczeń, ale podczas niedawnej sfery z opiekunką czytałam wypowiedź M. Jaruzelskiej, że z racji późnego macierzyństwa i posiadania małego dziecka, jest jej dość trudno opiekować się rodzicami.
UsuńA książka, no cóż, jeśli ma się określoną wiedzę o PRL-u, to można wyłapać pewne "ciekawostki". Nawiasem mówiąc w książce M. Potockiej poświęca ona dość spory akapit M. Jaruzelskiej i opisuje nawet kolację z W. Jaruzelskim, podczas której G. Ciechowski podobno zachwycił się erudycją generała.
Pewnie nie przeczytam. Kto jeszcze pokochał oprawców po Syberii? No przecież słynny Domino... A przy jego czynnej współpracy zafundowano młodym folder reklamujący tę piękną krainę.
OdpowiedzUsuńMówisz o "Syberiadzie polskiej"? Nie oglądałam. Ostatnio jestem bardzo na bakier z repertuarem filmowym. W ostatnim "Do Rzeczy" (chyba?) jest wywiad z wdową po prezydencie Kaczorowskim, która wypowiada takie zdanie, że po przeżyciu zsyłki na Syberię nikt się nie palił do powrotu do komunizmu. Ale nie wszyscy mogli wybrać emigrację, a mniejsza część (może wręcz garstka) całkowicie zaakceptowała nowy porządek...
UsuńNie planuję czytania tej książki od momentu obejrzenia wypowiedzi M.Jaruzelskiej w telewizji. Oburzył mnie wtedy jej ton wypowiedzi - wywyższanie się ponad krytykę, lekceważenie innych, ubieranie w dykteryjkę "dobrych wujków" z ochrony itd.
OdpowiedzUsuńOna nie jest na tyle ciekawą osobowością, nie ma żadnych własnych zasług, dorobku zawodowego na tyle ważnego, żeby czytać książkę o dzieciństwie. Popularność książki zawdzięcza wyłącznie temu, że jest córką swego ojca. To zwykły celebrycki lans - nie mówię tu o stylu, czy języku. Chodzi mi o sam fakt.
Szkoda byłoby mi czasu na czytanie, nawet gdyby ta książka leżała pod ręką w bibliotece.
Na szczęście czytanie i blogowanie to hobby, a nie obowiązek. :)
UsuńDla mnie na pewno :)
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy nastąpił i wywołał zdziwienie, zaskoczenie, oburzenie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie...
Usuń