Choć jakiś czas temu zakończyłam lekturę „Dostatku”, to nadal jeszcze pozostaję myślami przy bohaterach tej świetnie napisanej sagi rodzinnej. Ta książka dostarczyła mi wielu emocji i pozwoliła na uczestnictwo w niezwykłym świecie dwóch osad rybackich w Nowej Funlandii naznaczonych rywalizacją i wrogością pomieszaną z podziwem. Rywalizacja toczy się głównie między dwiema rodzinami, których protoplastami byli imponująca wewnętrzną siłą Wdowa Devine i Królówka Sellers - miejscowy bogacz i właściciel większości terenów. Ich emocjonalny związek ma wpływ na bieg wydarzeń dwóch osad: Paradise Deep i Trzewia, ale nie tylko. Na tej surowej i nieprzyjaznej ludziom ziemi toczy się codzienna walka o byt i możliwość przeżycia. Te tereny to również miejsce rywalizacji dwóch wyznań: protestantyzmu i katolicyzmu, który niedługo przed rozpoczęciem opowieści został dopuszczony do legalnego „obiegu” religijnego.
„To było najdziwniejsze ze wszystkich sformułowań, które poznał na wybrzeżu. Now the once. To jakby powiedzieć: już niekiedyś. Teraźniejszość spleciona z przeszłością, a znaczy niedługo, trochę później, w jakimś bliżej nieokreślonym czasie w przyszłości. Jakby ostatecznie nie było żadnej różnicy, jakby czas był tylko jedną chwilą nieustannie zataczającą kręgi wokół siebie samej.” (s. 348)
Akcja książki obejmuje bez mała dwieście lat przedstawiając panoramę życia w surowych okolicznościach przyrody oferowanych przez Nową Funlandię. Z mieszkańcami obu osad spotykamy się w okresie głodu, gdy na wybrzeżu ląduje wieloryb, którego śmierci wszyscy mieszkańcy oczekują z utęsknieniem w nadziei na mięso, które zapewni im przeżycie. Gdy wdowa Devine nożem rozcina skórę zwierzęcia wysuwa się z nich nagi jasnowłosy mężczyzna. Ku osłupieniu wszystkich żyje, ale wydziela z siebie odór ryby. I tak niemy Juda (chodziło o Jonasza, ale niedostateczna znajomość Biblii spowodowała nadanie innego biblijnego imienia) zamieszkuje w wiosce stając się jej stałym elementem, a nawet talizmanem gwarantującym obfite połowy i dostatek.
Nie wiemy i nie dowiemy się, kim był Juda, za to poznajemy całą galerię postaci zamieszkujących dwie osady. Zapada w pamięć tajemnicza wdowa Devine, jej nieodrodna wnuczka Mary Tryphena, korzystający z życia ile wlezie ojciec Phelan, wędrowny katolicki ksiądz i wielu, wielu innych. Ich doświadczenia życiowe i historie, które opowiada Crummey są tak pełne niesamowitych wydarzeń, że gdybym streściła je po kolei swoimi słowami mogłyby uchodzić za dziwactwo w najczystszej postaci ocierające się o jakieś niepokojące zjawisko psychologiczne. Ale na szczęście dla czytelników opowiadającym jest Michael Crummey, który te historie postawi przedstawić i realistycznie, i magicznie, i z odniesieniami do Biblii.
Ważnym elementem czy też raczej rekwizytem tej opowieści przewijającym się niemal przez całą książkę jest Biblia Jabeza Trima wyłowiona z brzucha wieloryba, w której tekst był częściowo nieczytelny i przez wiele lat mieszkańcy nie dowiedzieli się m.in. jak zakończyła się historia Abrahama i jego syna Izaaka. Ta księga będąca symbolem tej społeczności wiąże tych ludzi i ich życie w nierozerwalną całość. Równie symboliczna jest scena, gdy jeden z bohaterów z narażeniem życia ratuje książki z tonącego statku, które stają się trzonem jego domowej biblioteki.
Ogromnym atutem jest umiejscowienie akcji w Nowej Funlandii, która jest dla nas ziemią nieznaną, a wychowany tam Crummey zna jej legendy, które stały się punktem wyjścia do niesamowitych historii opowiedzianych w książce. Trudny klimat, nierozerwalna więź z morzem i rybactwem stanowią cechy konstytutywne tej ziemi. Dla przybyszów z zewnątrz to właściwie czysta egzotyka, co potwierdzają przemyślenia jednego z bohaterów książki, doktora Newmana, amerykańskiego lekarza, który osiadł w tym zapomnianym przez Boga i ludzi zakątku.
„Kraj, który Newman opisywał w Connecticut, Bostonie czy Nowym Jorku, nawet jemu zdawał się nieprawdopodobnie odległy. Nowa Funlandia wydawała się zbyt sroga i groźna, zbyt prowokacyjna, zbyt ekstrawagancka, dziwaczna i przerażająca, by mogła być prawdziwa. Nieraz zaczynał podejrzewać, że już nigdy nie zobaczy tego miejsca, że istnieje ono tylko i wyłącznie w opowieściach, które nosił w głowie.” (s. 206)
Nieco krzywdzące jest uznanie Crummeya jedynie za naśladowcę Gabriela Garcii Marqueza. On rzeczywiście odwołuje się do swojego mistrza, ale jego książka to dzieło zupełnie autonomiczne. Nie powstało z prostego przeniesienia akcji z Meksyku do Nowej Funlandii. Jest to wspaniała opowieść, wciągająca, zaskakująca i zastanawiająca. Jest tam miłość, nienawiść, zdrada i cała gama innych uczuć.
Crummey kreśli dzieje dwóch rodzin z pasją, jest to pięknie opowiedziana historia ze zmieniającymi się planami czasowymi, ale kunszt pisarza sprawia, że to zupełnie nie przeszkadza czytelnikowi w śledzeniu historii kilku pokoleń bohaterów. Jestem pełna podziwu dla Crummeya za tak umiejętne wykreowanie świata, który hipnotyzuje, przeraża, zadziwia, odpycha i… czaruje.
Nie wiemy i nie dowiemy się, kim był Juda, za to poznajemy całą galerię postaci zamieszkujących dwie osady. Zapada w pamięć tajemnicza wdowa Devine, jej nieodrodna wnuczka Mary Tryphena, korzystający z życia ile wlezie ojciec Phelan, wędrowny katolicki ksiądz i wielu, wielu innych. Ich doświadczenia życiowe i historie, które opowiada Crummey są tak pełne niesamowitych wydarzeń, że gdybym streściła je po kolei swoimi słowami mogłyby uchodzić za dziwactwo w najczystszej postaci ocierające się o jakieś niepokojące zjawisko psychologiczne. Ale na szczęście dla czytelników opowiadającym jest Michael Crummey, który te historie postawi przedstawić i realistycznie, i magicznie, i z odniesieniami do Biblii.
Ważnym elementem czy też raczej rekwizytem tej opowieści przewijającym się niemal przez całą książkę jest Biblia Jabeza Trima wyłowiona z brzucha wieloryba, w której tekst był częściowo nieczytelny i przez wiele lat mieszkańcy nie dowiedzieli się m.in. jak zakończyła się historia Abrahama i jego syna Izaaka. Ta księga będąca symbolem tej społeczności wiąże tych ludzi i ich życie w nierozerwalną całość. Równie symboliczna jest scena, gdy jeden z bohaterów z narażeniem życia ratuje książki z tonącego statku, które stają się trzonem jego domowej biblioteki.
Ogromnym atutem jest umiejscowienie akcji w Nowej Funlandii, która jest dla nas ziemią nieznaną, a wychowany tam Crummey zna jej legendy, które stały się punktem wyjścia do niesamowitych historii opowiedzianych w książce. Trudny klimat, nierozerwalna więź z morzem i rybactwem stanowią cechy konstytutywne tej ziemi. Dla przybyszów z zewnątrz to właściwie czysta egzotyka, co potwierdzają przemyślenia jednego z bohaterów książki, doktora Newmana, amerykańskiego lekarza, który osiadł w tym zapomnianym przez Boga i ludzi zakątku.
„Kraj, który Newman opisywał w Connecticut, Bostonie czy Nowym Jorku, nawet jemu zdawał się nieprawdopodobnie odległy. Nowa Funlandia wydawała się zbyt sroga i groźna, zbyt prowokacyjna, zbyt ekstrawagancka, dziwaczna i przerażająca, by mogła być prawdziwa. Nieraz zaczynał podejrzewać, że już nigdy nie zobaczy tego miejsca, że istnieje ono tylko i wyłącznie w opowieściach, które nosił w głowie.” (s. 206)
Nieco krzywdzące jest uznanie Crummeya jedynie za naśladowcę Gabriela Garcii Marqueza. On rzeczywiście odwołuje się do swojego mistrza, ale jego książka to dzieło zupełnie autonomiczne. Nie powstało z prostego przeniesienia akcji z Meksyku do Nowej Funlandii. Jest to wspaniała opowieść, wciągająca, zaskakująca i zastanawiająca. Jest tam miłość, nienawiść, zdrada i cała gama innych uczuć.
Crummey kreśli dzieje dwóch rodzin z pasją, jest to pięknie opowiedziana historia ze zmieniającymi się planami czasowymi, ale kunszt pisarza sprawia, że to zupełnie nie przeszkadza czytelnikowi w śledzeniu historii kilku pokoleń bohaterów. Jestem pełna podziwu dla Crummeya za tak umiejętne wykreowanie świata, który hipnotyzuje, przeraża, zadziwia, odpycha i… czaruje.
Michael Crummey (ur. 1965) - kanadyjski poeta i prozaik. Wiersze zaczął pisać w czasie studiów. Pierwszy tomik poezji "Arguments with gravity" wydał w 1996 roku i od razu został nagrodzony Writer's Alliance of Newfoundland and Labrador Book Award for Poetry. Crummey jest autorem trzech powieści. Pierwszą, River Thieves, opublikował w 2001 r. - książka od razu zyskała status bestsellera i została nagrodzona Thomas Head Raddall Award. Kolejna powieść, "The Wreckage" (wyd. pol. „Pobojowisko”) ukazała się na rynku w 2005 roku, a trzecia, "Galore" (wyd. Pol. „Dostatek”) , dwa lata później. Crummey w swojej twórczości opisuje historie osadzone w krajobrazie Nowej Fundlandii.
Autor: Michael Crummey
Tytuł oryginalny: Galore
Wydawnictwo: Wiatr od morza
Tłumacz: Michał Alenowicz
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 360
"Dostatek" jest jedną z najlepszych książek jakie czytałam w tym roku. Świetna powieść :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam. :) Wspaniała książka.
UsuńCiekawie napisałaś, zachęcająco. Nowa Funlandia... kompletnie nieznana kraina.
OdpowiedzUsuńKompletna egzotyka, ale bardzo odmienna od potocznego wyobrażenia tejże. :)
UsuńJestem już oczarowana recenzją... To książka dla mnie, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cię nie zwiodłam. :)
UsuńBędę chciała przeczytać tę książkę ze względu na miejsce akcji, a i bohaterowie wydają się bardzo interesujący. Najbardziej ciekawi mnie scena ratowania książek z tonącego statku :)
OdpowiedzUsuńInną książką, której akcja toczy się w Nowej Funlandii, są "Kroniki portowe" Proulx.
Tak, Nowa Funlandia to miejsce niezwykłe i zupełnie nieznane. Odgrywa w ksiązce ważną rolę, ale jest tam tyle niesamowitych scen i postaci, że warto tę ksiązkę odkryć dla siebie. Jej streszczanie mija się z celem.
UsuńSłyszałam o ksiązce Proulx i filmie na niej opartym, ale zupełnie nie kojarzyłam, że to też o Nowej Funlandii.
Chyba mam karę, bo wczoraj 5 razy usiłowałam umieścić komentarz, bez skutku, teraz podejście drugie :/
OdpowiedzUsuńChciałam tylko powiedzieć, że powieść rzeczywiście jest znakomita, rewelacyjna. I na fali fascynacji Nową Funlandią, kupiłam "Teatr ryb" :)
Od jakiegoś czasu coś dziwnego dzieje się z bloggerem. Odkryłam, że gdy w okienku widzę "Odpowiedz jako konto Google", to na pewno mój komentarz przepadnie; pojawi się tylko wtedy, gdy w okienku widzę swoją nazwę. :)
UsuńPowieść Crummeya jest niezwykła i wciągająca; nie natknęłam się w sieci na negatywną opinię. :)
I dziękuję za wskazanie "Teatru ryb". Rzeczywiście może zainteresować po lekturze "Dostatku".
UsuńCzytałam "Pobojowisko" tego autora. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Rozejrzę się za tą pozycją.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojej opinii. "Pobojowisko" jest chronologicznie wcześniejsze od "Dostatku", ale w Polsce ukazało się później. Jeśli byłaś pod wrażeniem pisarstwa Crummeya to raczej nie będziesz zawiedziona omówioną wyżej książką. :)
UsuńZupełnie nieznany region i nieznany autor. Znowu odkrywasz coś ciekawego i kusisz.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kogoś rzeczywiście zachęciłam, bo książka jest tego warta!
UsuńPolecam "Dotyk " A. Zentnera, tez wydany przez Wiatr od Morza. Fantastyczna powiesc równiez z Kanady i tez pelna realizmu magicznego. A moze juz czytalas?
OdpowiedzUsuńNiestety, jeszcze jej nie czytałam, ale mam ją na mojej liście "do przeczytania". :) Wiatr od Morza wydaje świetne książki. Jak widać idą w jakość, a nie ilość.
Usuń