Virginia Woolf, "Dziennik 1915 - 41. Chwile wolności"
Poniedziałek, 5 maja 1924 r.
"Dzisiaj dwudziesta dziewiąta rocznica śmierci mojej matki. Wydaje mi się, że było to w niedzielę rano, wyjrzałam z pokoju dziecinnego i zobaczyłam, jak stary doktor Seton wychodzi z rękami założonymi na plecach, jakby powiadając, że już się skończyło, a potem gołębie sfruwają, żeby dziobać coś na ulicy , opadając z jakimś nieskończonym spokojem. Miałam wtedy trzynaście lat i mogłabym zapełnić całą stronę, albo i więcej, wrażeniami z tego dnia, spośród których liczne były przeze mnie traktowane z niechęcią i ukrywane przed dorosłymi, ale przez to zostały dobrze zapamiętane: jak to na przykład, że śmiałam się, chowając twarz w dłonie, które miały ukrywać moje łzy, i przez palce widziałam, jak nasze nianie szlochają.
Dość jednak o śmierci - liczy się życie. Londyn mnie oczarowuje. Zdaje mi się, że wychodzę z domu wprost na płowy czarodziejski dywan, który unosi mnie ku pięknu bez żadnego wysiłku z mojej strony. Ludzie pojawiają się co chwila, lekko, zabawnie jak króliki; i przyglądam się Southampton Row, mokrej jak grzbiet foki lub czerwonożółtej od słońca, i oglądam omnibusy jeżdżące tu i tam, i słyszę stare, szalone organy. Któregoś dnia napiszę o Londynie. Zaniedbałam całkowicie opisywanie spraw towarzyskich. Tidmarsh, Cambridge, a teraz Rodmell. Mieliśmy tu któregoś dnia dziwny bankiecik - ten złowieszczy i pouczający Tom zgrywał się na jakąś dziwaczną postać. Nie potrafię do końca pozbyć się podejrzeń co do niego - w najgorszych razach kończy się na nazywaniu go amerykańskim belfrem; to bardzo próżny człowiek." (s. 256)
Tłum. Magda Heydel
Wydawnictwo Literackie, 2007
Poruszający i piękny fragment o śmierci matki. Zachwyt nad Londynem, "Któregoś dnia napiszę o Londynie" - wszystko się sprawdziło, co "przepowiedziała". Muszę kiedyś w końcu przeczytać w całości jej dziennik:)
OdpowiedzUsuńPolecam, to wspaniała lektura. :)
OdpowiedzUsuń