Twórcy
tego filmu dokumentalnego wpadli na rewelacyjny w swej prostocie pomysł:
postanowili sfilmować pierwszy rok z życia czwórki dzieci urodzonych w różnych zakątkach
świata, doświadczających bardzo odmiennych metod wychowawczych i warunków
materialnych. Pierwszy rok życia, podczas którego dzieci poznają otaczający je
świat, zdobywają pierwsze doświadczenia i uczą się życia pod opieką
najbliższych.
Bohaterami
filmu są:
Ponijao,
dziewczynka z plemienia Himba w Namibii, pozostająca pod opieką matki oraz
ósemki starszego rodzeństwa
Bayar –
chłopczyk z Bayanchandmani w Mongolii, drugi syn małżeństwa mieszkającego w
jurcie poza miastem,
Mari –
dziewczynka z Tokio w Japonii, córeczka młodego małżeństwa,
i
Hattie –
dziewczynka z San Francisco w USA, córeczka pro-ekologicznych rodziców
Ponijao
i Bayar pochodzą z zapóźnionych cywilizacyjnie regionów, podczas gdy Mari i
Hattie wychowują się w zurbanizowanym i pełnym „cywilizacyjnych” zdobyczy i
udogodnień otoczeniu.
Film,
mimo swojego dokumentalnego charakteru braku narratora i dialogów, bardzo
wciąga. Śledzimy z zainteresowaniem i czasami zdziwieniem kolejne etapy rozwoju
dzieci, które są wprost rozkoszne. Zwłaszcza ci widzowie, którzy niedawno
zostali rodzicami, podświadomie porównują sceny i obrazy filmowe do swoich
doświadczeń. Od razu powiem, że oglądając pewne sytuacje z obu prymitywnych
regionów (mam na myśli zwłaszcza Namibię), byłam pod dużym wrażeniem. Z jednej
strony, rodzice muszą się zmagać z wieloma niedogodnościami (z naszego punktu
widzenia), np. brak pieluszek, kwestie higieniczne, z drugiej zaś – dzieci
rozwijają się harmonijnie i zdrowo mimo braku wielu rzeczy, które my z
„cywilizacji” uznajemy za niezbędne w opiece nad dzieckiem. Porównując np.
rozwój motoryczny czwórki dzieci, miałam wrażenie, że Ponijao najszybciej
stanęła na swoich nóżkach, pomimo wychowywania się w najmniej sprzyjających
warunkach.
Ten
film pokazuje, jak bardzo uzależniamy się od pewnych udogodnień i niektórzy
zaczną się zastanawiać, czy to są rzeczywiście udogodnienia? Bo przecież, jeśli
dziecko chodzi ciągle w pieluszce chłonącej coraz lepiej i lepiej, to nie czuje potrzeby
rezygnacji z pieluchy, a tam, gdzie pieluch nie ma albo są nasiąkające, dziecko
uczy się błyskawicznie, jak powinno się załatwiać potrzeby fizjologiczne.
Film
pokazuje, że w wychowaniu dziecka dobra materialne nie są najistotniejsze. Dziecko
może się obejść bez wielu rzeczy. Najważniejsza jest miłość i czułość, którą
przekazujemy dzieciom. Bez tego nie ma mowy o wychowaniu. Prawda, jakie to
banalne i piękne jednocześnie? W tym filmie nie ma fajerwerków technicznych i
efektów specjalnych. Ale włosy stają nam dęba z przerażenia, gdy mały Bayar
szwenda się po podwórku, po którym biegają konie i nikt go nie pilnuje. Albo
gdy tenże kilkumiesięczny Bayar leży skrępowany na łóżeczku, a tuż obok spaceruje
kogut… Inna sprawa, że każde z czwórki bohaterów tego filmu ma inny charakterek,
i tak: Bayar to niezmordowany poszukiwacz przygód, Ponijao jest czarująca, Mari
to mała złośnica, a Hattie - bardzo poważna i stonowana osóbka.
Realizatorzy
filmu musieli spędzić wiele godzin i dni podpatrując życie czterech rodzin i
wydaje mi się, że więcej czasu spędzili z Bayarem i Ponijao, bo to oni są
największymi gwiazdami, i to ich przygody, reakcje i zachowania wzbudziły moje
największe zainteresowanie. A może stało się tak dlatego, że warunki, w jakich
żyją są tak odmienne od tych, które znamy z cywilizowanego świata? Ale czy ta
nasza cywilizacja rzeczywiście daje dzieciom szczęście? Ono nie zależy od
rzeczy i udogodnień, a od naszej miłości. I to zapamiętałam po seansie. Nie jest to film aspirujący do miana "głębokiego" i "przełomowego". Jest to film będący peanem na rzecz radości życia i dzieciństwa.
Ciekawy
wywiad z reżyserem filmu, Thomasem Balmesem, nt. sposobu realizacji filmu znajdziecie tu.
P.S. Tę notkę dedykuję pewnej blogerce, dzięki której dotarłam do książek Tarjei Vesaasa, chociaż dedykacja tego akurat nie dotyczy. ;)
Na zachętę zamieszczam poniżej oficjalny zwiastun filmu:
Moja
ocena: 5 / 6
Reżyseria:
Thomas Balmes
Rodzaj:
film dokumentalnyCzas trwania: 75 min.
Rok produkcji: 2010
Nie oglądałam ale nadrobię. Zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńPolecam :) Zajrzę:)
UsuńAle super. Dzisiaj kończymy Jane Eyre, ale w weekend na pewno obejrzę! I na pewno będę porównywać ;)
OdpowiedzUsuńPolecam :) My zamówiliśmy serialową wersję Jane Eyre i jeszcze na nią czekam.
UsuńKilka miesięcy temu ten film obejrzałam i, tak jak Ty, byłam nim zauroczona:).
OdpowiedzUsuńTakie filmy bardzo poprawiają humor :)
Usuńa to u jane_doe_blog widać widziałam wzmiankę o tym filmie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że fajny, cieszę się, że miałaś taki udany seans;) pozdrawiam,
chiara76
Również pozdrawiam :)
Usuń