Książka Jacka Kolbuszewskiego, wydana niemal dwadzieścia lat temu, stanowi część popularnej serii „A to Polska właśnie”, której kilka tomów już czytałam, ale nie ten poświęcony Kresom. Teraz jednak postanowiłam się z nią zapoznać, gdyż byłam ciekawa, jak w latach 90-tych przedstawiano tę problematykę.
Autor podzielił swój tekst na sześć części. W pierwszym z nich omawia pojęcie „Kresów”. Jak zapewne wiecie, nie jest ono starożytne, do języka polskiego wprowadził je w XIX wieku Wincenty Pol, autor poematu „Puklerz Mohorta”. Mamy okazję zapoznać się z analizą tekstu tego poematu i jego znaczeniem dla polskości podczas zaborów. Autor tłumaczy również, dlaczego jego popularność drastycznie spadła po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Kolejna część to rozważania nad kwestią, które ziemie uznawano czy uznaje się za kresy. Znaczenie tego pojęcia było bowiem dość zróżnicowane. Pierwotnie uznawano je za ziemie pograniczne, naznaczone walkami z Kozakami, Tatarami i Turkami. Potem zaś „kresy” zaczęto utożsamiać z coraz większymi obszarami niegdyś należącymi do Polski. W późniejszej fazie zaczęto nawet wprowadzać pojęcie kresów w odniesieniu do ziem południowych czy zachodnich. Autor zwraca uwagę na poetów i pisarzy, których twórczość podtrzymywała kresową legendę i mit. Nazwiska niektórych znane są do dziś, jak np. Maria Rodziewiczówna, inni zostali niemal zupełnie zapomniani, jak np. Józef Bohdan Zaleski.
W trzecim rozdziale autor omawia sytuację Kresów w okresie II Rzeczpospolitej. To już są nieco inne ziemie niż te w rozumieniu Wincentego Pola, autora tego określenia. W treści tego rozdziału, oprócz omówienia podstawowych faktów historycznych oraz kształtowania się pojęć związanych z Kresami, autor zwraca również uwagę na zmianę akcentów w twórczości literackiej dotyczącej tematyki kresowej. Analiza ta jest niezwykle ciekawa i warta zapoznania się przez pasjonatów tej tematyki. W rozdziale tym autor zwraca również uwagę na krajobraz etniczny tych ziem oraz na niedostatki działań edukacyjno-kulturalnych podejmowanych przez władze na rzecz asymilacji niepolskiej ludności oraz braku spójnej polityki w tym zakresie. „(…) w województwach nowogródzkim i poleskim nie było ani jednej poważniejszej, mającej istotniejszą rangę placówki czy to oświatowej, czy naukowej bądź kulturalnej. Z miast kresowych tylko Wilno, Łuck, Lwów i Stanisławów miały teatry. W długim pasie od Wilna po Lwów tylko w Podhorcach i Równem były muzea, ważniejszymi zaś bibliotekami poszczycić się mogły Wilno, Rożyszcze i Dubno w województwie wileńskim, Stanisławów i oczywiście Lwów.” (s. 133). Ten rozdział to również pulsujący różnorodnością i bogactwem obraz przedwojnia na Kresach mimo wspomnianych wyżej problemów. To wtedy nastąpił boom turystyczny na i uzdrowiskowy na tych terenach, to wtedy swoją aktywność pisarską zaznaczyli reportażyści pokazujący piękno, ale też i trudną sytuację tych terenów (Pruszyński, Wańkowicz).
W opisie specyfiki Kresów nie mogło zabraknąć przejawów geniuszu twórców sprowokowanego przez piękno tamtejszej przyrody, znajdujących odzwierciedlenie w twórczości artystycznej, nie tylko w poezji Adama Mickiewicza czy prozie Elizy Orzeszkowej. „To właśnie typowe dla tych stron zjawisko. Kultura tu chodziła siedmiomilowymi krokami – nie zdołała musnąć po drodze chat i pól, ale za to tam, gdzie stanęła, rzucała skarby pełną garścią i spieszyła się bardzo, żeby nadrobić stracone 400 lat. Toteż jej dzieła tu, na Kresach Wschodnich, cechuje jakiś nieporównany rozmach, jaki posiadają rzeczy tworzone w pośpiechu natchnienia.” (s. 167)
W rozdziale piątym zatytułowanym „Podzwonne dla Kresów”, swoistym podsumowaniu refleksji nad istotą znaczenia Kresów dla polskiego narodu, Autor zastanawia się, jak potoczy się przyszłość tych ziem znajdujących się obecnie na terenie innych państw i jakie powinno być nasze stanowisko odnośnie tego zagadnienia. Ostatnia zaś część to mała antologia tekstów kresowych.
Wysoko sobie cenię możliwość zapoznania się z książką profesora Kolbuszewskiego. Dostarczyła mi ona wielu informacji, dała możliwość wglądu w dzieła sztuki związane z twórczością wielu nieznanych już dziś artystów, nie tylko zresztą literatów. Dzięki tej książce zetknęłam się np. z ukraińskimi obrazami Jana Stanisławskiego, których kompletnie nie znałam. Innych nazwisk artystów sławiących piękno tych ziem i ich historię jest jednak bez liku, warto je poznać zanim zostaną kompletnie zapomniane, a „Kresy” są świetnym wprowadzeniem do tematu. Doceniam również naukowe podejście Autora do tematu i racjonalne spojrzenie na skomplikowaną historię tych ziem. Pewne stwierdzenia Autora mogą jednak budzić kontrowersje. Chodzi mi o preferowane przez Autora „tolerancyjne” podejście, które można podsumować w następujący sposób: „zapomnijmy o problemach przeszłości – spójrzmy w przyszłość i ją wspólnie kształtujmy”, czego wyrazem jest poniższy cytat:
„To prawda, że owe retusze [krajobrazu] wiążą się niekiedy z całkowitym eliminowaniem z przestrzeni znaków im [krajom, na których terenie leżą Kresy] niemiłych, a sercu polskiemu drogich. Rodzi to w Polakach żal i ból, oznacza bowiem niszczenie polskich pamiątek narodowych i prywatnych. Jeżeli jednak dzisiejsza polska myśl o Kresach może być wezwaniem i wyzwaniem dla przyszłości, to musi ona prowadzić przez ograniczenie pretensji i żalów, dwustronnych zresztą, sporych i poważnie nieraz uzasadnionych. Dlatego może by było lepiej nie tyle rozpamiętywać fakt zniszczenia Cmentarza Obrońców Lwowa, uznając, że jest on już tylko zaszłością, ile skupić uwagę na ukraińskiej aprobacie dla jego odbudowy, czymże innym będącej, jak nie pojednawczym gestem prawdziwie dobrej woli. Jedynym bowiem możliwym w przyszłości sposobem trwania polskiej tradycji kresowej będzie ten ton refleksji o Kresach, który posłuży wzajemnemu zrozumieniu i porozumieniu.” (strony 212-213)
Wydaje mi się, że nie da się zbudować prawdziwej przyjaźni zapominając o przeszłości. Zgoda buduje, to racja, ale fundamentem tej zgody musi być prawda, a nie przemilczenia. Każdy naród szanujący swoją przeszłość i swoich bohaterów nie może o nich zapominać w imię fałszywej zgody, bo prędzej czy później skryty konflikt ponownie wybuchnie. Dlatego też, nie do końca się zgadzam z tym podejściem.
Warto również wspomnieć o starannej szacie graficznej tego wydawnictwa. Książki z tej serii są pięknie wydane: gruby papier, kolorowe ilustracje. Można jednak żałować, że format, a co za tym idzie i druk, jest niewielki, co może utrudniać lekturę, zwłaszcza, gdy tekst jest drukowany na ciemnym tle. Wtedy praktycznie jest on nieczytelny. Książka zaopatrzona jest również w szczegółową bibliografię oraz indeks nazwisk.
Mogę spokojnie polecić „Kresy” wszystkim zainteresowanym historią i kulturą tych ziem. Książka ta stanowi skarbnicę obrazów i nazwisk związanych z Kresami, dostarcza też sporej dawki wiedzy, którą można uzupełniać.
Autor podzielił swój tekst na sześć części. W pierwszym z nich omawia pojęcie „Kresów”. Jak zapewne wiecie, nie jest ono starożytne, do języka polskiego wprowadził je w XIX wieku Wincenty Pol, autor poematu „Puklerz Mohorta”. Mamy okazję zapoznać się z analizą tekstu tego poematu i jego znaczeniem dla polskości podczas zaborów. Autor tłumaczy również, dlaczego jego popularność drastycznie spadła po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Kolejna część to rozważania nad kwestią, które ziemie uznawano czy uznaje się za kresy. Znaczenie tego pojęcia było bowiem dość zróżnicowane. Pierwotnie uznawano je za ziemie pograniczne, naznaczone walkami z Kozakami, Tatarami i Turkami. Potem zaś „kresy” zaczęto utożsamiać z coraz większymi obszarami niegdyś należącymi do Polski. W późniejszej fazie zaczęto nawet wprowadzać pojęcie kresów w odniesieniu do ziem południowych czy zachodnich. Autor zwraca uwagę na poetów i pisarzy, których twórczość podtrzymywała kresową legendę i mit. Nazwiska niektórych znane są do dziś, jak np. Maria Rodziewiczówna, inni zostali niemal zupełnie zapomniani, jak np. Józef Bohdan Zaleski.
W trzecim rozdziale autor omawia sytuację Kresów w okresie II Rzeczpospolitej. To już są nieco inne ziemie niż te w rozumieniu Wincentego Pola, autora tego określenia. W treści tego rozdziału, oprócz omówienia podstawowych faktów historycznych oraz kształtowania się pojęć związanych z Kresami, autor zwraca również uwagę na zmianę akcentów w twórczości literackiej dotyczącej tematyki kresowej. Analiza ta jest niezwykle ciekawa i warta zapoznania się przez pasjonatów tej tematyki. W rozdziale tym autor zwraca również uwagę na krajobraz etniczny tych ziem oraz na niedostatki działań edukacyjno-kulturalnych podejmowanych przez władze na rzecz asymilacji niepolskiej ludności oraz braku spójnej polityki w tym zakresie. „(…) w województwach nowogródzkim i poleskim nie było ani jednej poważniejszej, mającej istotniejszą rangę placówki czy to oświatowej, czy naukowej bądź kulturalnej. Z miast kresowych tylko Wilno, Łuck, Lwów i Stanisławów miały teatry. W długim pasie od Wilna po Lwów tylko w Podhorcach i Równem były muzea, ważniejszymi zaś bibliotekami poszczycić się mogły Wilno, Rożyszcze i Dubno w województwie wileńskim, Stanisławów i oczywiście Lwów.” (s. 133). Ten rozdział to również pulsujący różnorodnością i bogactwem obraz przedwojnia na Kresach mimo wspomnianych wyżej problemów. To wtedy nastąpił boom turystyczny na i uzdrowiskowy na tych terenach, to wtedy swoją aktywność pisarską zaznaczyli reportażyści pokazujący piękno, ale też i trudną sytuację tych terenów (Pruszyński, Wańkowicz).
W opisie specyfiki Kresów nie mogło zabraknąć przejawów geniuszu twórców sprowokowanego przez piękno tamtejszej przyrody, znajdujących odzwierciedlenie w twórczości artystycznej, nie tylko w poezji Adama Mickiewicza czy prozie Elizy Orzeszkowej. „To właśnie typowe dla tych stron zjawisko. Kultura tu chodziła siedmiomilowymi krokami – nie zdołała musnąć po drodze chat i pól, ale za to tam, gdzie stanęła, rzucała skarby pełną garścią i spieszyła się bardzo, żeby nadrobić stracone 400 lat. Toteż jej dzieła tu, na Kresach Wschodnich, cechuje jakiś nieporównany rozmach, jaki posiadają rzeczy tworzone w pośpiechu natchnienia.” (s. 167)
W rozdziale piątym zatytułowanym „Podzwonne dla Kresów”, swoistym podsumowaniu refleksji nad istotą znaczenia Kresów dla polskiego narodu, Autor zastanawia się, jak potoczy się przyszłość tych ziem znajdujących się obecnie na terenie innych państw i jakie powinno być nasze stanowisko odnośnie tego zagadnienia. Ostatnia zaś część to mała antologia tekstów kresowych.
Wysoko sobie cenię możliwość zapoznania się z książką profesora Kolbuszewskiego. Dostarczyła mi ona wielu informacji, dała możliwość wglądu w dzieła sztuki związane z twórczością wielu nieznanych już dziś artystów, nie tylko zresztą literatów. Dzięki tej książce zetknęłam się np. z ukraińskimi obrazami Jana Stanisławskiego, których kompletnie nie znałam. Innych nazwisk artystów sławiących piękno tych ziem i ich historię jest jednak bez liku, warto je poznać zanim zostaną kompletnie zapomniane, a „Kresy” są świetnym wprowadzeniem do tematu. Doceniam również naukowe podejście Autora do tematu i racjonalne spojrzenie na skomplikowaną historię tych ziem. Pewne stwierdzenia Autora mogą jednak budzić kontrowersje. Chodzi mi o preferowane przez Autora „tolerancyjne” podejście, które można podsumować w następujący sposób: „zapomnijmy o problemach przeszłości – spójrzmy w przyszłość i ją wspólnie kształtujmy”, czego wyrazem jest poniższy cytat:
„To prawda, że owe retusze [krajobrazu] wiążą się niekiedy z całkowitym eliminowaniem z przestrzeni znaków im [krajom, na których terenie leżą Kresy] niemiłych, a sercu polskiemu drogich. Rodzi to w Polakach żal i ból, oznacza bowiem niszczenie polskich pamiątek narodowych i prywatnych. Jeżeli jednak dzisiejsza polska myśl o Kresach może być wezwaniem i wyzwaniem dla przyszłości, to musi ona prowadzić przez ograniczenie pretensji i żalów, dwustronnych zresztą, sporych i poważnie nieraz uzasadnionych. Dlatego może by było lepiej nie tyle rozpamiętywać fakt zniszczenia Cmentarza Obrońców Lwowa, uznając, że jest on już tylko zaszłością, ile skupić uwagę na ukraińskiej aprobacie dla jego odbudowy, czymże innym będącej, jak nie pojednawczym gestem prawdziwie dobrej woli. Jedynym bowiem możliwym w przyszłości sposobem trwania polskiej tradycji kresowej będzie ten ton refleksji o Kresach, który posłuży wzajemnemu zrozumieniu i porozumieniu.” (strony 212-213)
Wydaje mi się, że nie da się zbudować prawdziwej przyjaźni zapominając o przeszłości. Zgoda buduje, to racja, ale fundamentem tej zgody musi być prawda, a nie przemilczenia. Każdy naród szanujący swoją przeszłość i swoich bohaterów nie może o nich zapominać w imię fałszywej zgody, bo prędzej czy później skryty konflikt ponownie wybuchnie. Dlatego też, nie do końca się zgadzam z tym podejściem.
Warto również wspomnieć o starannej szacie graficznej tego wydawnictwa. Książki z tej serii są pięknie wydane: gruby papier, kolorowe ilustracje. Można jednak żałować, że format, a co za tym idzie i druk, jest niewielki, co może utrudniać lekturę, zwłaszcza, gdy tekst jest drukowany na ciemnym tle. Wtedy praktycznie jest on nieczytelny. Książka zaopatrzona jest również w szczegółową bibliografię oraz indeks nazwisk.
Mogę spokojnie polecić „Kresy” wszystkim zainteresowanym historią i kulturą tych ziem. Książka ta stanowi skarbnicę obrazów i nazwisk związanych z Kresami, dostarcza też sporej dawki wiedzy, którą można uzupełniać.
Książka została przeczytana w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach
Jacek Kolbuszewski (ur. 1938) – historyk literatury polskiej i literatur zachodniosłowiańskich.
Autor: Jacek Kolbuszewski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria: A to Polska właśnie
Rok wydania: 1996
Liczba stron: 260
Bardzo ciekawa pozycja. Pozostaje żałować, iż rzeczywiście bardziej nie przypomina wydania albumowego.
OdpowiedzUsuńAch, to była piękna seria. Pamiętam, że czytałam tomik poświęcony Bieszczadom czy strojom. Na owe czasy to było naprawdę coś. Sądzę, że teraz wydanoby tę serię w większym formacie, bo po prostu łatwiej byłoby czytać i oglądać, a jest tam wiele pięknych obrazów i rysunków, które tracą po zmniejszeniu ich do rozmiarów miniaturki.
UsuńO jak dobrze, że napisałaś o tej książce. Przymierzałam się do postu o niej, bo mam i korzystam non stop czegoś szukając do swoich opracowań. Ta seria była wydawana też w szacie bardziej luksusowej - większy format i twarda okładka. Nie wiem, czy Kresy też tak wydano, ja mam w miękkiej.
OdpowiedzUsuńCzyta się dobrze i do tego tyle ilustracji z ciekawymi opisami.
Pożyczyłam tę książkę z biblioteki, ale już ją sobie kupiłam. :) To najprawdziwsza kopalnia nazwisk, obrazów, dzieł sztuki, którą warto mieć w domu. Wierzę, że to wydawnictwo przydaje się w Twojej pracy. Uważam jednak, że druk mógłby być nieco większy, bo trudno czytało mi się tekst zwłaszcza na ciemniejszym tle, a do w miarę dokładnego przejrzenia wykazu bibliografii potrzebuję lupy. ;) Ale cała seria jest świetna!
Usuń