Po przeczytaniu „Pani na Złotym Potoku” nie mogłam sobie odmówić przyjemności lektury wcześniejszej książki Magdaleny Jastrzębskiej poświęconej jednej z pięknych polskich dam XVIII wieku. Rozalia z Chodkiewiczów Lubomirska (1768-94) była piękną kobietą, o rudoblond włosach i niebieskich oczach, która wywoływała furorę w Warszawie epoki Sejmu Wielkiego, o czym niejednokrotnie wspominali ówcześni pamiętnikarze. Jednak jej życie, uroda i prezencja zapewne znikłyby w pomrokach dziejów, gdy by nie fakt, że Rozalia była jedyną Polką, która została zgilotynowana podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej, co wzbudziło w tamtych czasach wielkie poruszenie, zwłaszcza z uwagi na młody wiek i urodę straconej kobiety.
Rozalia wywodziła się z wielce znanego i szanowanego rodu Chodkiewiczów. Jej najbardziej znanym przodkiem i twórcą potęgi rodu był hetman Jan Karol Chodkiewicz, pogromca Szwedów pod Kircholmem (1605). Dzieje rodu Chodkiewiczów i ich rezydencje opisane są na początku książki. Rozalia przyszła na świat w Czernobylu, który obecnie kojarzy się wyłącznie z katastrofą atomową z 1986 r., a wtedy był jedną z rezydencji Chodkiwiczów na Ukrainie.
Jej małżeństwo zostało zaaranżowane przez rodzinę z Aleksandrem Lubomirskim, który odziedziczył po stryju pałac w Opolu Lubelskim. Jednak, wkrótce po ślubie młoda żona zatęskniła za bardziej światowym życiem niż to, które wiodła w domu rodzinnym i w mężowskich włościach. W Warszawie odżyła, ale również oddaliła się od męża. Po narodzinach drugiej córki (pierwsza zmarła w dzieciństwie) ruszyła z mężem do Paryża, gdzie wsiąkła w ówczesny arystokratyczny światek nawiązując znajomości z wysoko postawionymi osobami, np. z panią DuBarry, ostatnią kochanką Ludwika XV. Wiodła tam bujne życie, nie przejmując się wcześniejszym wyjazdem męża, ale z uwagi na niechęć małżonka do dalszego łożenia na jej utrzymanie, wróciła do kraju i tam z kolei rzuciła się w wir życia towarzyskiego eleganckiej Warszawy epoki Sejmu Wielkiego.
Wspólne życie z mężem skoncentrowanym na gospodarzeniu w swoich majątkach należało już wtedy do przeszłości, zbytnio się od siebie oddalili, a Rozalia zasmakowała w rozrywkach, które oferowała stolica. Emablowała dość wyraźnie księcia Józefa Poniatowskiego, królewskiego bratanka, ale wkrótce potem zakochała się w wykształconym i przystojnym Tadeuszu Mostowskim, senatorze Sejmu Wielkiego. Kochankowie wyjechali do coraz bardziej niebezpiecznego Paryża. Choć się rozstali, Rozalia - mimo narastającej atmosfery zagrożenia dla środowisk arystokratycznych - nadal utrzymywała kontakty z wytwornymi znajomymi.
Źródło zdjęcia |
Wkrótce stało się to, co się stać musiało w warunkach Wielkiego Terroru, czyli aresztowanie Rozalii, którego powodem były jej zbyt bliskie kontakty z tamtejszą arystokracją, co podczas kulminacji terroru było wystarczającą okolicznością obciążającą. Przez kilka miesięcy była więziona w różnych więzieniach razem z pięcioletnią córką. Nie udało się zapobiec wykonaniu kary śmierci przez zgilotynowanie. Jej córka w dorosłym wieku przyjęła imię matki. Jej losy, ciekawe i nietuzinkowe, poznajemy w ostatnim rozdziale książki.
Książkę czyta się świetnie. Autorka z pietyzmem odmalowała sylwetkę swojej bohaterki podkreślając jej radość życia, młodość i czar. Jej życie zostało przerwane w zupełnie bezsensowny sposób, ale gdyby nie jej narodowość byłaby zapewne jedną z wielu zapomnianych ofiar Wielkiej Rewolucji.
Książka jest napisana przystępnym językiem, co nie znaczy, że jest powierzchowna. Magdalena Jastrzębska pisząc ją opierała się na wielu opracowaniach i materiałach źródłowych. Wykaz literatury umieszczony na końcu książki był dla mnie nieocenionym źródłem ciekawych tytułów pamiętnikarskich i wspomnieniowych, po które na pewno kiedyś sięgnę. Zresztą staranność, umiejętność twórczego wykorzystania źródeł epoki jest cechą charakterystyczną autorki, którą miałam okazję podziwiać również podczas lektury „Pani na Złotym Potoku”.
Lektura książki była dla mnie przyjemnym doświadczeniem również dlatego, że pojawiają się w niej osoby i miejsca, z którymi zetknęłam się podczas lektury „Dziennika Franciszki Krasińskiej”. Akcja „Dziennika…” toczy się co prawda 20-30 lat wcześniej, ale wujostwo Lubomirscy, właściciele pałacu w Opolu Lubelskim pojawiają się również w życiu Rozalii, której mąż był właścicielem tego pałacu. Z Opola Lubelskiego wywodzi się również moja przyjaciółka i czytanie książki o Rozalii, „białej damie” opolskiego pałacu, było dużą frajdą.
Bardzo lubię takie książki, które pozwalają poznać nowe, nietuzinkowe postacie, dzięki którym można odkryć kawałek naszej przeszłości. Magdalena Jastrzębska z talentem przybliża czytelnikom piękne i niebanalne damy przeszłości. W swoich najnowszych książkach zmieniła, co prawda wiek, w którym żyły bohaterki jej książek (obecnie przybliża nam damy żyjące w XIX, a nie XVIII wieku), ale poziom i jakość pozostaje niezmiennie na wysokim poziomie.
Autor: Magdalena Jastrzębska
Wydawnictwo: ARCANA
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 132
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 132
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że i ja po raz pierwszy o Lubomirskiej właśnie u nieocenionego Wasylewskiego czytałam. Byłam wtedy młodą dziewczyną i nawet do głowy mi nie przyszło, że kiedyś będę o niej pisać.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWasylewskiego nie czytałam, ale natknęłam się na informacje, że pisał o Rozalii. Książka jest obecnie praktycznie niemożliwa do zdobycia. Szukałam bezskutecznie na allegro, ale na szczęście moja biblioteka stanęła na wysokości zadania. Wznowienie byłoby mile widziane. :)
UsuńNormalnie niestety jest już nie do osiągnięcia, chyba że będzie wznowienie. Wierzę, że dobra:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, książka jest obecnie niemal nie do zdobycia. Mogłam ją przeczytać tylko dzięki mojej bibliotece. Może znajdziesz ją też u siebie? Warto przeczytać.:)
UsuńOd czasu napisania książki minęło 10 lat...
OdpowiedzUsuńDo Opola Lubelskiego i niedalekiego Niezdowa specjalnie wybrałam się, by odnaleźć ślady Rozalii...
Cieszy mnie jako autorkę, że książka sprawiała czytelniczą przyjemność.
Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować za tak wnikliwą analizę lektury i ... (uwaga! autoreklama :) ) zachęcić do przeczytania kolejnej, nowej opowieści biograficznej, która ukaże się wiosną, a dotyczyć będzie trzech sióstr Lachman.
Pozdrowienia!
Czas leci....
UsuńSpędziłam z Twoją książką miłe chwile. Wypisałam sobie parę pamiętników z epoki i może kiedyś przeczytam przynajmniej część z nich.
Dobra reklama (a właściwie zapowiedź wydawnicza) nie jest zła! Czy wiesz już, w którym miesiącu książka pojawi się w sprzedaży? Patrząc dziś przez okno można było odnieść wrażenie, że wiosna tuż, tuż... :)
Dokładnie nie wiem, ale prace wydawnicze w toku, więc jak tylko będzie na ukończeniu napiszę na blogu. W maju mam imieniny miło byłoby gdyby był to taki imieninowy prezent:)
UsuńJednym słowem tuż, tuż... :))
To może byłaby również w mojej bibliotece? Choć trochę wątpię, bo filia jest mała, powstała jakieś osiem lat temu i księgozbiór raczej ubogi. Ale sprawdzę, bo mam wielka ochotę na tę książkę znanej mi już Autorki z innych publikacji:)
OdpowiedzUsuńZawsze warto sprawdzić, a nuż... W mojej dzielnicy zastosowano bardzo dobre rozwiązanie. Mogę wypożyczać książki we wszystkich bibliotekach, a możliwość wypożyczenia sprawdzam w systemie internetowym. W zasadzie korzystam tylko z dwóch przybytków, ale niedługo chyba wypróbuję nową bibliotekę, bo znalazłam tam książkę, której poszukuję już od jakiegoś czasu. :)
Usuń