Wpadłam w ciąg, a właściwie moja rodzina wpadła. W ciąg chorobowy :( Ponieważ jestem obecnie jedyną osobą „na chodzie” nie mogę się oddać tak przyjemnym czynnościom, jak czytanie i pisanie, stąd też pewna „posucha” w mojej aktywności na blogu. Mam jednak nadzieje, że wkrótce będzie lepiej, a ja wykorzystuję wolną chwilę (jakże rzadką w ostatnich dniach), aby podłączyć się do świetnej zabawy, jaką zaproponowała Lirael w ślad za brytyjską blogerką Cornflower pt. „Mój dzień w książkach”.
Zadanie polega na tym, żeby poniższe zdania uzupełnić tytułami książek, ale muszą to być wyłącznie pozycje przeczytane w 2011 roku. Tekst należy umieścić na swoim blogu. Tytuły można odmieniać przez przypadki. Wskazane jest też podlinkowanie ich do Waszych recenzji. Historia może mieć charakter absurdalno-żartobliwy lub śmiertelnie poważny :)
Zadanie polega na tym, żeby poniższe zdania uzupełnić tytułami książek, ale muszą to być wyłącznie pozycje przeczytane w 2011 roku. Tekst należy umieścić na swoim blogu. Tytuły można odmieniać przez przypadki. Wskazane jest też podlinkowanie ich do Waszych recenzji. Historia może mieć charakter absurdalno-żartobliwy lub śmiertelnie poważny :)
Nie było to dla mnie łatwe zadanie, bo nie wszystkie przeczytane przeze mnie książki zostały opisane na blogu, tak więc wybór tytułów był dość skromny, zwłaszcza w porównaniu do bardziej aktywnych Blogerów :) Ale historyjki i tak mają mieć lekko absurdalny klimat, więc poniżej moja propozycja :)
Mój dzień w książkach
Zaczęłam dzień z Czerwonym gardłem. W drodze do pracy zobaczyłam Ślepą boginię
i przeszłam obok Klubu perskich pikli, żeby uniknąć Człowieka nietoperza ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy Pałacu lodowym. W biurze szef powiedział: Niech się rozpęta burza. i zlecił mi zbadanie Samotności liczb pierwszych. W czasie obiadu z Niespokojnym człowiekiem zauważyłam Eve Green pod Jabłonką Eli . Potem wróciłam do swojego biurka w Takim pięknym dniu. Następnie, w drodze do domu, kupiłam Gorącą wieś Ambinanitelo ponieważ mam Babcię w pustyni i puszczy. Przygotowując się do snu, wzięłam Lekcje włoskiego i uczyłam się Rzymskiego dolce vita, zanim powiedziałam dobranoc Mężczyźnie, który przychodził w niedzielę.
Dziękuję Lirael za bardzo fajną zabawę!
Zabawa przednia. Super tekścik:)
OdpowiedzUsuńNauka Rzymskiego dolce vita brzmi super ;)
OdpowiedzUsuńI podejrzewam, że odbywała się w towarzystwie Mężczyzny, który przychodził w niedzielę ;)
Świetna zabawa!
Zabawa okazała sie przednia, a jej moc przyciagania naprawdę duża :)
OdpowiedzUsuńEvita: o nauce Rzymskiego dolce vita, najlepiej na miejscu, marzę od dawna :)))
ciekawa jest Twoja historyjka :D
OdpowiedzUsuńRozrzutna byłaś w czasie zakupów:)
OdpowiedzUsuńBishoujo: Tytuły książek potrafią być bardzo inspirujące :)
OdpowiedzUsuńNutta: Jak szaleć, to szaleć... ;)